Ewa Chodakowska chwyta się każdego sposobu, by pozostać "najpopularniejszą trenerką Polek". Mimo że jej metody są krytykowane przez specjalistów, a niektóre ćwiczenia mogą być zbyt wielkim obciążeniem dla stawów i kręgosłupa, trzeba Chodakowskiej przyznać, że udało jej się podnieść parę osób z kanapy. Chociaż Mariola Bojarska zarzuca trenerce "szarlatanerię" i szpanowanie kupionym dyplomem mało ważnej szkoły (zobacz: *"Chodakowska KŁAMIE! KUPIŁA SOBIE KURS! Ma malutką wiedzę")
*, a zdjęcia płaskich brzuchów, którymi chwali się Chodakowska, okazały się należeć do profesjonalnych modelek, udało się przynajmniej tyle, że teraz wszyscy mówią o fitnessie. Niektórzy nawet nie poprzestają na mówieniu.
Ostatnio Chodakowska doszła do wniosku, że już wystarczająco zaimponowała kobietom i postanowiła zabrać się za ich partnerów.
Zauważyłam, że w Polsce coraz więcej kobiet, trenujących ze mną, motywuje swoich partnerów do wspólnych treningów - mówi w tygodniku Gwiazdy. Nie ma nic przyjemnego w bezczynności na kanapie przed telewizorem. Powinniśmy więcej się ruszać, bo siedzący tryb życia działa na naszą niekorzyść.
Zwracając się do mężczyzn, Chodakowska używa innej argumentacji niż w przypadku kobiet, Jej zdaniem, bardziej skutecznej w tej sytuacji:
Trenując regularnie będziemy mieć lepszą kondycję, a nasze życie seksualne wystrzeli w kosmos - obiecuje i zapewnia, że wie, o czym mówi: Mam szczęście dzielić życie z trenerem fitness, który tak jak ja dba o zdrowie i dokonuje na co dzień świadomych i dojrzałych wyborów.
Kogo wolicie oglądać w roli trenerki Polek - Ewę Chodakowską, czy wiecznie szeroko uśmiechniętą Annę Lewandowską?