Michał Figurski uznał, że odczekał już dość czasu po skandalu z "gwałceniem Ukrainek" i należy mu się powrót do gazet i telewizji. Po wywiadzie w Gazecie Wyborczej na okładce promuje go Wprost. Aby przyciągnąć czytelników użyto jak zwykle twarzy jego bardziej znanego "przyjaciela" - jak widać Michał promuje się nim nawet teraz, gdy, jak zauważa dziennikarka, stara się nie wymieniać jego nazwiska.
W wywiadzie Michał ogłasza, że się zmienił i chce być teraz poważnym dziennikarzem. Zapewnia, że jest patriotą i, gdyby było trzeba, zginąłby za ojczyznę. Wyszedłbym walczyć z każdym, kto podbniósłby rękę na mój kraj - zapewnia. Przekonuje też, że "różnił się pod każdym wzlędem" od Kuby Wojewódzkiego. Obaj zasłynęli z rasistowskich żartów, upadlania ukraińskich sprzątaczek, pracujących u nich "na kolanach" i żartów z Jarosława Kaczyńskiego i katastrofy smoleńskiej.
- Zawsze byłem postrzegany przez pryzmat mojego zawodowego partnera, z którym de facto różniliśmy się pod każdym względem - żali się Michał.
- Kuby Wojewódzkiego. Nie wymawia pan jego nazwiska?
- Wymawiam. Pracowaliśmy razem dziewięć lat. To prawie dekada dobrze opłacanej zabawy. Wykonywałem swoją pracę i tyle. A że moim obowiązkiem było bycie radiowym skandalistą, to nim byłem. I wszystkim bardzo się podobało. Balansowałem na krawędzi, z której w końcu spadłem. Ogólny poklask motywuje, by coraz wyżej stawać na paluszkach, żeby przekraczać kolejne granice. Na żywo w radiu można mówić to, co ślina na język przyniesie, a gdy jeszcze wszyscy wokół biją brawo...
Czy wszystkim podobało się naprawdę tak bardzo, jak myśli Figurski? Celebryta stara się dalej wzbudzić współczucie, sugerując, że cierpi na depresję, ale... zaraz dodaje, że "nie będzie kolejną osobą publiczną, która opowie o tak osobistych sprawach":
- Wszystko się zmieniło. Parę lat tamu zmieniła się moja sytuacja zdrowotna, zaraz potem zawodowa, a na końcu rodzinna. Nie, nie będę kolejną osobą publiczną, która w wywiadzie będzie opowiadać o depresji, załamaniach. Uważam, że są to tak osobiste sprawy, że nie widzę możliwości, by mówić o tym, jak wyglądał mój stan psychiczny, kiedy sporo rzeczy mi się w życiu zawaliło. Nie wypada.
Michał żali się też, że był niesprawiedliwie krytykowany. I że wcale nie wygląda tak jak na zdjęciach, tylko... źle na nich wychodzi. Wymienia też z nazwiska Monikę Olejnik, która ostro go kiedyś skrytykowała. Zapewnia, że wbrew krążącej opinii jest inteligentny:
- To był serial o krnąbrnym wieprzyku, który ma siano zamiast mózgu. O jakimś cycastym chłopczyku z radia, któremu nie stawało inteligencji, by udźwignąć cały ciężar popularności, jaką przyniósł mu jego partner zawodowy - wyrzuca z siebie. Miałem niewyparzoną gębę i źle wychodzę na zdjęciach - to wystarczy, by wymyślać na mój temat różne rzeczy o ćwierćinteligencie. Dobrze jest jeszcze dołożyć zdanie pani nadredaktor Moniki Olejnik o tym, że nigdy nic nie rozumiałem, i historia układa się w opowieść o bezrefleksyjnym idiocie, który nie ma na zimną rybę z ryżem.
Michał, głowa do góry. Cały czas masz porsche za kilkaset tysięcy, mieszkanie, pracę i promują cię na okładkach. Ukrainek, które chciałeś "gwałcić, gdyby były ładniejsze", nikt nie zaprosił na okładkę Wprost ani Newsweeka.
Przypomnijmy, jak bronił się Figurski równo dwa lata temu, po wybuchu afery, gdy nie miał jeszcze takiej depresji:
Nigdy jeszcze nie spotkałem się z taką narodową histerią jak teraz. Balon frustracji został przekłuty, po tym jak nic nam się nie udało osiągnąć na mistrzostwach. A gdyby nasi wygrali, toby w ogóle tej sprawy nie było! - mówił w rozmowie z Piotrem Najsztubem, również we Wprost.
Zrobiliśmy ogromny wyłom w społecznej świadomości, nie warto teraz odpuszczać! - przekonywał. I chełpił się, że, w przeciwieństwie do krytyków, da sobie radę finansowo: