Wczoraj na sali sądowej w Gdańsku spotkali się Monika i Jacek Kurscy. Niestety, rozprawa nie przebiegła w wyjątkowo pokojowej atmosferze. Przypomnijmy:Kurscy w sądzie! Nie zamienili ze sobą ANI SŁOWA... (ZDJĘCIA)
Żona wnioskowała o orzeczenie winy polityka. Wszyscy spodziewali się, że wyrok zapadnie na wtorkowej rozprawie, jednak na jaw wyszły nowe okoliczności. Jak oznajmił niespodziewanie Kurski, pozew rozwodowy złożył jako pierwszy on, a nie żona i to nie w Polsce, lecz w Brukseli.
Nie jest prawdą, że żona mnie pozwała - powiedział Faktowi były europoseł - Ja pozwałem żonę rok temu o rozwód w Belgii. Nie wypowiadałem się na ten temat i to wszystko, co mam w tej sprawie do powiedzenia.
Ten obrót sprawy zaniepokoił Monikę Kurską, która chyba nie spodziewała się, że sprawa wyjdzie na jaw. Przyznała, że mąż wystąpił z wnioskiem rozwodowym, gdy ona nie zgodziła się na rozstanie za obopólną zgodą.
To szantaż ze strony mojego męża! - komentuje, nie kryjąc zdenerwowania - Chciał się rozwieść w Belgii, tak, by nikt się o tym nie dowiedział, po cichu, przed wyborami.
Jej zdaniem Kurski złożył pozew w Belgii ze strachu przez wyborcami, a skoro dyskrecja i tak nie pomogła mu w przekroczeniu progu wyborczego, to teraz szantażuje tym żonę. Jak wyjaśniła w rozmowie z tabloidem Monika Kurska, mąż postawił jej ultimatum: albo rozwiodą się bez orzekania o winie w Polsce, albo czeka ich rozprawa w Brukseli.
Jak sugeruje gazeta, największa walka rozegra się o opiekę nad najmłodszym synem pary, 7-letnim Olgierdem. Starsze dzieci: Antoni i Zuzanna są już dorosłe.