Hubert Urbański zrobił wszystko, by zerwać kontakty ze swoją byłą rodziną. Wielokrotnie atakował publicznie Julię Chmielnik, wyznając jej nawet na łamach Newsweeka, że zobaczył w jej oczach... psychopatycznego mordercę. Mówił to niestety całkiem na serio.
Jeszcze za czasów tego szczęśliwego małżeństwa Hubert pożyczył swojej teściowej pieniądze na remont mieszkania przy ul. Chełmskiej w Warszawie. Jak zwykle zadbał, by na tym nie stracić.
Podpisał z teściową umowę, zgodnie z którą miała go spłacać i płacić tysiąc złotych miesięcznie - ujawnia w rozmowie z tygodnikiem Na żywo znajomy prezentera.
Niestety, rozwód popsuł relacje Huberta z teściową. Wandzie Chmielnik nie spodobało się, że były zięć oczernia jej córkę w gazetach.
Porównanie kogokolwiek, a w szczególności matki wspólnych dzieci, do fikcyjnej postaci mordercy i zwyrodnialca, stawia twórcę takiego porównania w najgorszym świetle - skomentowała wówczas. Pozostaje wezwać pana Urbańskiego do zaprzestania szkalowania mojej córki i produkowania kolejnych kłamstw. Mam przekonanie, że czyni to w obawie przed konsekwencjami własnego postępowania, w trosce o karierę, nie zważając na krzywdę Julii i całej naszej rodziny.
Hubert nie zapomniał jej tych słów. Jak donosi tabloid, pozwał była teściową o pożyczkę, jakiej udzielił jej na remont. Domaga się od niej... 470 tysięcy złotych.
Złożył wniosek o zabezpieczenie długu - potwierdza znajomy Urbańskiego. Chciał, by wpisano go do księgi wieczystej, by w razie braku spłaty mógł odzyskać pieniądze przez komornika.