Popularny prezenter Mariusz Max Kolonko od pewnego czasu zdecydowanie nie ma szczęścia. Po zakończeniu współpracy z TVP, inne stacje nie rzuciły się na charakterystycznego, mówiącego z wyraźnym akcentem dziennikarza.
Kolonko sprzedał swoją firmę budowlaną, bo chciał się zająć produkcją programów. Owszem, kilka zrobił, ale trudno nazwać to wielkim sukcesem. Potem ogłosił, że pisze książkę o Ameryce, ale trudno mu było dogadać się z wydawnictwem. Od kwietnia współpracuje z TVN, ale tylko jako producent zewnętrzny. Oznacza to tyle, że stacja może, ale nie musi zamówić u niego jakiś materiał.
Jakby tego było mało, Weronika Rosati, jego o połowę młodsza dziewczyna, niedawno go zostawiła (Rosati i Kolonko: to już koniec!)
. Fakt donosi, że Kolonko zaczął łapać się różnych fuch, bo czasu ma aż nadto, a pieniędzy zapewne nie tak wiele. Wciąż jednak trzyma fason i jeździ Jeepem Grand Cherokee (nic specjalnego w USA, ale w Polsce wciąż jeszcze robi wrażenie).
Redakcja Faktu z nieukrywaną satysfakcją donosi o kłopotach finansowych Maxa:
Życie Mariusza Maksa Kolonko ostatnimi czasy to wielkie pasmo niepowodzeń. (…) Wyprodukował, co prawda, dla Polsatu „Odkrywanie Ameryki” oraz prowadził zeszłoroczny festiwal Top Trendy, ale to niewiele. (…) Podstarzałemu Maksowi pozostaje więc robienie dobrej miny i szpanowanie drogim autem. Oby wystarczyło mu na benzynę.
Oby nam wszystkim starczało na benzynę... A co do Maksa Kolonki - miejmy nadzieję, że uda mu się wrócić na sam szczyt. Polska telewizja byłaby bez niego smutna.