Często dzieje się tak, że podczas gdy cały świat potępia przywódców niedemokratycznych reżimów i zbrodniarzy, znajdują oni poparcie wśród celebrytów. Denis Rodman przyjaźni się z koreańskim dyktatorem, Kim Dzong Unem, z którym spotyka się regularnie. Za czasów rządów mordercy i gwałciciela Muammara Kadafiego w Libii na koncertach dla jego rodziny występowali m.in. 50 Cent, Beyonce, Mariah Carey i Nelly Furtado, oczywiście za odpowiednio duże honorarium. Hilary Swank, Seal i Jean-Claude Van Damme śpiewali za pieniądze Happy Birthday Razmanowi Kadyrovowi, prezydentowi Czeczeni oskarżanemu o ludobójstwo i zlecenie zabójstwa rosyjskiej dziennikarki Anny Politkowskiej. Zobacz: Hilary Swank życzy "STO LAT" ZBRODNIARZOWI!
Do miłośników dyktatury i zbrodniarzy wojennych należy również Steven Seagal. Na co dzień aktor, w wolnych chwilach gitarzysta bluesowy, kilka dni temu wystąpił w ukraińskim Sewastopolu, kontrolowanym obecnie przez prorosyjskich separatystów. Uświetnił tym samym organizowaną przez nich propagandową imprezę, grając na scenie, nad którą powiewały flagi Donieckiej Republiki Ludowej oraz Rosji. Kręcący się wśród widzów agitatorzy wychwalali bohaterstwo separatystów i żołnierzy rosyjskich, walczących z "kijowskim reżimem". Przypomnijmy, że w ramach tej "bohaterskiej walki" niecały miesiąc temu zestrzelili samolot pasażerski z 300 osobami na pokładzie.
Brytyjski The Guardian informuje ponadto, że zapytany o powody swojego występu w takim towarzystwie Seagal odpowiedział, że... "chce dzięki muzyce łączyć ludzi".
Przypomnijmy, że aktor, podobnie jak Gerard Depardieu, jest wielkim fanem Władimira Putina. Zobacz: Steven Seagal POPIERA PUTINA! "Aneksja Krymu była uzasadniona!"