Zatrzymanie Justina Biebera w grudniu zeszłego roku przez policję w Los Angeles było z jednej strony wielkim wydarzeniem, z drugiej jednak wszyscy spodziewali się, że jego "gangsterski" styl życia musi się prędzej czy później właśnie tak skończyć. Bieber został oskarżony o jazdę pod wpływem marihuany, bez ważnego prawa jazdy, znaczne przekroczenie prędkości oraz stawianie oporu podczas zatrzymania. Zobacz: Bieber wyszedł za kaucją! (ZDJĘCIA Z SĄDU I WIĘZIENIA)
Adwokatom Kanadyjczyka udało się dogadać z sądem i ustalić warunki ugody. Po pierwsze - Justin musiał wreszcie przyznać się do winy. Po drugie trafi na 12-godzinny kurs "kontroli gniewu" ("anger management" ). Poza tym musi zapłacić 50 tysięcy dolarów na cele charytatywne.
Justin nie zjawił się na odczytaniu wyroku.
Mam nadzieję, że pan Bieber zdaje sobie sprawę, że chociaż jego czyny niosą bezpośrednie konsekwencje głównie dla niego samego, to dodatkowo znacząco wpływa na młodych ludzi, dla których jest wzorem do naśladowania - argumentował sędzia William Altfield. M_yślę, że dorośnie. Będzie używał swoich talentów, żeby pozytywnie oddziaływać na fanów._
Wierzycie, że taki wyrok go zmieni?