Policja potwierdziła tragiczne okoliczności śmierci Robina Williamsa. Słynny aktor i komik popełnił samobójstwo. Powiesił się na pasku od spodni, nie zostawiając żadnego listu pożegnalnego. Zarówno policja, rodzina, jak i fani, próbują dociec przyczyn i odtworzyć ostatnie dni artysty. Zobacz: Time oddaje hołd Robinowi Williamsowi (FOTO)
Żona Williamsa, Susan Schneider, potwierdza, że od lat walczył z depresją i stanami lękowymi. Uzależnienie od używek ponoć pokonał i był trzeźwy. Zdiagnozowano u niego jednak chorobę Parkinsona, nie wiadomo, w które stadium wchodziła. Zobacz: Żona Williamsa: "Robin był we wczesnym stadium Parkinsona"
Ostatnio odnaleziono ostatnie zdjęcia, jakie zrobiono publicznie Williamsowi. Pojawił się wraz z Susan w sobotni wieczór na przyjęciu w galerii sztuki, niedaleko swojego domu w San Francisco. Przybycie aktora zaskoczyło gospodarza, lokalnego artystę Marka Jaegera. Niecałe 48 godzin później, w poniedziałkowy poranek, znaleziono martwe ciało aktora.
Jaeger w wywiadzie opowiedział, że Robin spędził w galerii około godziny, "był w dobrym humorze", "często się śmiał i nie pił alkoholu". Obaj rozmawiali o scenariuszu inspirowanym ceramicznymi rzeźbami superbohaterów autorstwa Marka. Historia miała opowiadać o bezdomnym superbohaterze, który wyrusza w nocy, by pomagać ludziom w potrzebie.
Na zdjęciach widać ubranego na czarno, wychudzonego Williamsa. Miał siwe wąsy i krótką brodę, utrata wagi wyostrzyła jego rysy. Rozmawiał jednak z uczniami Jaegera i nic nie zapowiadało nadchodzącej tragedii.
Historia zwraca uwagę na sytuację osób chorujących na depresję. Jeżeli dochodzi do tego, że planują one samobójstwo, mogą zachowywać się "normalnie", żeby uśpić czujność bliskich. Tragiczna śmierć Williamsa przypomina, żeby nie bagatelizować choroby i zawsze szukać specjalistycznej pomocy.