Justyna Steczkowska wystąpiła niedawno w sesji zdjęciowej autorstwa Jil La Monaca. Pozowała wystylizowana na zakonnicę, a także z różańcem w rękach. W tej sytuacji Tomasz Terlikowski poczuł się w obowiązku ostrzec piosenkarkę, iż "bawienie się niektórymi symbolami jest niebezpieczne", a same zdjęcia są "półpornograficzne, wyuzdane i satanizujące" (!). Zobacz: Terlikowski grozi Steczkowskiej: "Bawienie się niektórymi symbolami jest niebezpieczne!"
Steczkowska postanowiła odnieść się do słów Terlikowskiego, chociaż w swoim oświadczeniu nie używa nazwiska ultraprawicowego publicysty.
Dotarły do mnie jakieś dziwne słuchy o bluźnierstwie... Zapewniam wszystkich, że sesja zdjęciowa, w której byłam modelką nie ma z bluźnierstwem nic wspólnego! Nie życzę sobie określania mojej osoby w taki sposób. Bluźnierstwo oznacza znieważenie mową lub czynem symboli religijnych, czego nigdy nie zrobiłam. Głęboko szanuję ludzi wierzących i sama do nich należę - zapewnia gwiazda.
Wszystkim krzykaczom proponuję przypomnieć sobie kwintesencję naszej religii i przeczytać "Hymn o Miłości" - fragment biblijnego 1 Listu do Koryntian św. Pawła z Tarsu (1 Kor 13,1−13) oraz napisać na ścianie w swoim pokoju "Kochaj bliźniego swego jak siebie samego".
Cóż, Tomasz Terlikowski ma chyba nieco odmienne podejście.
Zobacz: Terlikowski o zgwałconej 11-latce: "ABORCJONIŚCI CHCĄ JĄ PONOWNIE ZGWAŁCIĆ i ZABIĆ DZIECKO!"