Dariusz K. ma już za sobą pierwszy miesiąc odsiadki w Areszcie Śledczym na warszawskim Służewcu. Były mąż Edyty Górniak trafił tam za zabicie na pasach kobiety. Wracająca z wizyty u córki potrącona przez niego 63-latka zginęła na miejscu. Jak wykazało śledztwo, prowadził swoje luksusowe BMW z prędkością znacznie przekraczającą dozwoloną w tym miejscu - ponad 100 km/h. Na dodatek znajdował się pod wpływem kokainy. Świadkowie zdarzenia zeznali, że nawet nie próbował pomóc potrąconej kobiecie i zachowywał się, jakby "ic się nie stało"...
Adwokaci celebryty wnioskowali w sądzie o zwolnienie kokainisty do domu. Ich zdaniem mógłby odpowiadać z wolnej stopy. Sam Dariusz był gotów zapłacić za to aż pół miliona złotych.
Niestety, okazuje się, że ma także inne finansowe zobowiązania.
Przy okazji wyszły na jaw długi celebryty - donosi tygodnik Na żywo. Jak się okazuje, ciążą na nim zaległe mandaty. Były ich tyle, że uzbierała się astronomiczna suma 170 tysięcy złotych. Ściganiem należności zajmuje się urząd skarbowy.
Ile wykroczeń musiał popełnić, skoro aż tyle się tego zebrało? I przede wszystkim: dlaczego nie odebrano mu prawa jazdy?! Wygląda na to, że tragedia była tylko kwestią czasu.