Pod koniec lipca w powiecie człuchowskim doszło do wypadku samochodowego. W miejscowości Klęśnik koło Przechlewa, rodzinnej miejscowości Marty Żmudy Trzebiatowskiej, Volkswagen passat wjechał w auto prowadzone przez 22-letniego Piotra. Ofiarę wypadku uratował refleks.
Gdybym w ostatniej chwili nie skręcił w krzaki, mogłoby być po mnie i po mojej dziewczynie - wspomina w rozmowie z Faktem.
Para wracała właśnie znad jeziora. Jechali wolno polną drogą, na skróty. Po przejechaniu 200 metrów zobaczyli rozpędzonego volkswagena. Gdyby nie szybka reakcja młodego kierowcy, doszłoby do czołowego zderzenia.
Jak się okazało, kierowcą passata był wójt Przechlewa. Wysiadł z samochodu zataczając się i bełkocząc - relacjonuje tabloid. Od razu zaproponował Piotrowi, że odkupi od niego samochód, który uszkodził, oferował aż 15 tysięcy złotych. Negocjacje nie doszły do skutku. Kiedy tylko nadarzyła się okazja, wójt zaczął uciekać swoim autem. Na szczęście na miejscu byli już teściowe Piotra, którzy udaremnili ucieczkę zalanego w sztok włodarza gminy. W międzyczasie pojawili się stróże prawa.
Na tym nie koniec niespodzianek ze strony wójta.
Na widok policji wójt kucnął i schował się w pokrzywach, chyba myślał, że go nie zobaczą - relacjonuje ofiara wypadku.
Mimo to policjanci dostrzegli ukrytego wójta, wyciągnęli go w pokrzyw i próbowali przebadać alkomatem. Niestety, to się nie powiodło. Dopiero badanie krwi, przeprowadzone w szpitalu wykazało, że tata Marty ma 1,8 promila alkoholu we krwi.
Czy straci posadę wójta Przechlewa?