Niedawno informowaliśmy o groźnym wypadku Magdaleny Modrej, którym zakończył się dla niej długi weekend. W jeden z najniebezpieczniejszych dla kierowców dni w roku aktorka i prezenterka zderzyła się w Warszawie swoim mini z BMW. Jechała z nią jej mała córeczka, której na szczęście nic się nie stało. Zobacz: Magdalena Modra miała wypadek samochodowy!
Świadkowie zdarzenia opisywali je jako typową stłuczkę. Okazuje się jednak, że było naprawdę groźnie. Kierowcę BMW z samochodu musiała wyciągnąć straż pożarna. Odwieziona do szpitala Modra przeszła zaś skomplikowaną operację i ledwo uszła z życiem. Anna Adamiak, menedżerka prezenterki, udzieliła wywiadu dla Faktu.
Żebra Magdy były połamane z przemieszczeniami, więc musiano dokonać pionowego rozcięcia jamy brzusznej - zdradza tabloidowi. Potłuczone narządy wewnętrzne mocno krwawiły, szycia wymagał żołądek, a śledzionę lekarze usunęli całkowicie.
Na wyniki operacji czekał mąż Marek Krupski oraz dwójka małych dzieci. Najmłodsze jest szczególnie zależne od mamy, urodziło się zaledwie... miesiąc temu. Tak ciężkie obrażenia były wynikiem tego, że Modra podczas stłuczki zasłoniła je ciałem.
Najgorsze okazały się godziny tuż po operacji, kiedy życie Modrej podtrzymywała aparatura medyczna! - dodaje tabloid. Mąż przeżywał najgorsze godziny w swoim życiu, wiedząc, że żona walczy o życie, a w domu czeka na nią dwoje małych dzieci, w tym córeczka, którą do tej pory karmiła piersią.
Na szczęście operacja zakończyła się pomyślnie.
Trzymamy kciuki za szybki powrót do zdrowia!