Joanna Krupa bardzo lubi imponować Polakom swoim światowym życiem w USA i bogatym mężem. Zależy jej na tym, by rodacy uwierzyli, że jest tam wielka gwiazdą. Dlatego nerwowo reaguje na wszelkie informacje, świadczące o tym, że jej życie nie jest aż tak bajkowe, jak to przedstawia. Nie lubi też, gdy się jej przypomina, że zaczynała w filmach dla fetyszystów.
Po przyjeździe do Polski na nagrania kolejnej edycji _**Top Model**_, Krupa postanowiła wytłumaczyć się z niepokojących doniesień na temat jej kłopotów finansowych oraz przejęciu przez bank zadłużonych domów. W rozmowie z tygodnikiem Gwiazdy zapewnia, że nic strasznego się nie stało.
Nie mieszkam na ulicy, nie jestem bezdomna. W Stanach jest tak, że domy ostatnio straciły na wartości - tłumaczy. I nawet takie gwiazdy jak Rihanna czy Nicolas Cage robią tzw. loan modification, co oznacza, że bank zmienia im wysokość pożyczki na taką, ile dom jest obecnie wart. I tylko o to chodzi.
Dodaje przy tym, że w jej światowym życiu takie operacje finansowe to norma, niestety Polacy są biedni i nie zrozumieli.
Byłam młoda, chciałam ulokować zarobione pieniądze i kupowałam domy. Teraz robię loan modification. I to robi w Stanach każdy, to nie jest nic wyjątkowego - zapewnia. Być może tutaj, w Polsce, ludzie tego nie rozumieją. Nie straciłam domu w Los Angeles. Jeden dom oddałam bankowi, bo już mi na tym nie zależy. Dziś jestem szczęśliwa z tym, co mam. Teraz chcę żyć bez stresu. Kiedyś inwestowałam, ale już mnie to nie kręci.