Joanna L. ma się teraz nad czym zastanawiać. Wsiadając w poniedziałek rano do swojego porsche po "winie do kolacji" myślała, że nie ma niczego do stracenia. Spowodowała jednak wypadek i została złapana przez policję z 1,2 promila alkoholu w wydychanym powietrzu. Później przepraszała i zapewniała, że "wyciągnie wnioski ze swojego zachowania"...
Na razie będzie musiała sobie poradzić z polskim wymiarem sprawiedliwości. Zgodnie z przepisami kodeksu karnego grozi jej nawet do 2 lat pozbawienia wolności, a także grzywna, która może być naprawdę wysoka. Jak jednak dowiedziała się nieoficjalnie TVP Info, L. chce... dogadać się ze śledczymi.
To sprytne posunięcie - w takim wypadku nie będzie figurowała jako osoba skazana. Warunki ugody wydają się jednak nieco śmieszne.
Warunkowe umorzenie sprawy, wpłata 10 tys. zł oraz udział w programach telewizyjnych o zagrożeniu jakie niesie ze sobą jazda samochodem pod wpływem alkoholu - taki układ miała zaproponować aktorka Joanna L. wraz ze swoim adwokatem - relacjonuje TVP Info. Trzeba przyznać, że to sprytny pomysł - dzięki temu mogłaby trzeźwieć publicznie jak Ilona Felicjańska, a przy okazji uniknąć kary.
Wiele wskazuje jednak na to, że śledczy nie zgodzą się na tak łagodne załatwienie sprawy.
Najciekawszy wydaje się punkt o uczestnictwie w programach telewizyjnych - faktycznie, to w telewizji Joanna może liczyć obecnie na największą wyrozumiałość.
Przypomnijmy, jak broni jej Katarzyna Skrzynecka: Skrzynecka broni Joanny L.: "90% Z NAS miało SETKI TAKICH SYTUACJI!"