Monika Zamachowska, dawniej Richardson, dawniej Pietkiewicz, lubi zapewniać, że przyjęła nazwisko trzeciego męża tylko po to, by zrobić mu przyjemność. Ciężko jej jednak ukryć wiarę w to, że nazwisko znanego aktora przysłuży się jej karierze. Monika jest z niego tak dumna, że z rozpędu ogłosiła w Vivie, że teraz ona i dzieci Zbyszka są kochającą się rodziną. Szybko wyszło na jaw, że jest w tej opinii odosobniona.
W kolejnej opowieści o swoim nowym nazwisku, tym razem w dodatku do Faktu, Monika obiecuje, że nie będzie się gniewać, jeśli ktoś się pomyli i nazwie ją Richardson.
Tomkowi Kammelowi raz się zdarzyło - wspomina w tabloidzie. Nie byłam zła, za bardzo go lubię. Nie mogę się obrażać za takie drobiazgi. Musi minąć jeszcze trochę czasu aż wszyscy przywykną. Ja już się przyzwyczaiłam, ale przecież mnie jest łatwiej. Mam Zamachowskiego w domu, wystarczy, że na niego spojrzę i wiem, jak się nazywam.
Tradycyjnie Monika dorzuca kilka refleksji na temat swojego bajkowego życia ze Zbyszkiem, którego uratowała od bycia "meblem" w poprzednim związku. Przypomnijmy: Monika o mężu: "ZROBIŁAM Z MEBLA MĘŻCZYZNĘ!"
Mówią, że szczęście odmładza. Gdy kobieta czuje się spełniona i szczęśliwa to może być po urodzeniu dziecka, to może być w nowym związku, to może się zdarzyć, gdy znalazła nową pasję i gdy dowiedziała się, czego chce a są kobiety, którym się to zdarza po 40. to myślę, że to odmładza - dodaje. Każdej kobiecie życzę takiej sytuacji, w jakiej jestem teraz.
**_
_**