Dariusz K., celebryta i były mąż Edyty Górniak, robi wszystko, by uniknąć kary więzienia za zabicie na pasach 63-letniej kobiety. W niedzielę 13 lipca jechał swoim luksusowym BMW i na przejściu dla pieszych śmiertelnie potrącił pieszą. Był pod wpływem kokainy.
K. przebywa teraz w areszcie, ale jego obrona już intensywnie pracuje nad skróceniem odsiadki. Najpierw wymyślono kłopoty żołądkowe, potem depresję...
Jak podaje TVP Info, wszystko to na nic. Bieli orzekli właśnie, że Dariusz K. w chwili wypadku był poczytalny. To oznacza, że może odpowiadać za swoje czyny z pełną odpowiedzialnością. Ekspertyzy wskazują także na to, że K. zażywał narkotyki, z czym nie zgadza się jego adwokat.
W czwartek prokurator prowadzący śledztwo przeciwko K. zdecydował o powołaniu biegłego z zakresu rekonstrukcji wypadków drogowych - czytamy na stronie TVP Info. Gdy opinia tego eksperta będzie gotowa, można spodziewać się przesłania aktu oskarżenia do sądu.
Dariusz chciał wyjść z aresztu płacąc pół miliona złotych kaucji. Na szczęście nie zgodził się prokurator. Sąd na szczęście odmówił i zgodził się z prokuraturą, że celebryta musi pozostać w areszcie.
Nasuwa nam się jedno pytanie: Czy gdyby Dariusz K. nikogo nie zabił, a tylko uderzył w pusty samochód, gwiazdy pokroju Katarzyny Skrzyneckiej też broniłyby go ze łzami w oczach?
