Pod koniec czerwca Izabela Janachowska wyszła za mąż za Krzysztofa Jabłońskiego, znacznie starszego, bogatego biznesmena, którego pieniądze zagwarantowały jej prawdziwy "ślub z bajki". Panna młoda przebierała się aż trzy razy a jej suknie warte były 50 tysięcy złotych. To była jednak kropla w morzu ogółu wydatków ślubnych... Przypomnijmy: Janachowska wydała 300 TYSIĘCY na wesele!
Ceremonii towarzyszyła podróż poślubna na odpowiednim poziomie. Para młoda chciała spędzić swój miesiąc miodowy na Bali, ale jak się okazuje, spędziła tam jedynie 5 dni. Janachowska wspomina w Gali, że nie dopisała im pogoda:
Podróż zaczęła się na Bali. Planowaliśmy spędzić tam dziesięć dni, ale już po pięciu musieliśmy uciekać z wyspy - relacjonuje. Nadciągnął tajfun, który przyniósł ze sobą monsunowe deszcze i wichury. Z Bali polecieliśmy więc dalej na wschód, w poszukiwaniu słońca. Podróżowaliśmy również po Europie.
Celebrytka wyznaje też w wywiadzie, że podpisała ze swoim 55-letnim mężem intercyzę:
_Zawsze byłam ambitna i wiedziałam, że będę i chcę na siebie zarabiać. Tak, podpisaliśmy z Krzysztofem intercyzę. Nie wyobrażaliśmy sobie, aby mogło być inaczej. To daje nam duży komfort i zamyka usta tym, którzy twierdzą, że związałam się z mężem tylko dla jego pieniędzy._
Celebrytka zapewnia, że nigdy nie lubiła facetów, którzy chcieli ją sponsorować:
Nigdy nie robili na mnie wrażenia mężczyźni, którzy jedyne co mieli do zaoferowania, to pieniądze. Brzydziłam się ich. Kiedy stałam się popularna, nie mogłam wręcz opędzić się od tego typu mężczyzn. Jeden z nich po tygodniu znajomości chciał ofiarować mi swoje auto. Tylko dlatego, że powiedziałam mu, że zawsze o takim marzyłam. Koszmarna historia!
Izabela przyznaje też, że poznała biznesmena w "dość nietypowym momencie życia"...
- Byłaś sama, kiedy się poznaliście?
- Spotkałam swojego męża w dość nietypowym na zawieranie nowych znajomości momencie życia. Byłam wtedy już pogodzona z tym, że zostanę singielką...