Żona Artura Boruca rozpoczyna właśnie solową karierę w polskiej telewizji. Na zachętę została ogłoszona "kobietą sukcesu" i dostała pracę prowadzącej nowego programu o robieniu zakupów - Shopping Queen. Nie wiadomo, co kierowało szefami Polsatu, by do programu o oszczędnych zakupach zaangażować "królową" nowobogackich - żonę piłkarza, która szczyci się, że kupuje w butikach w Mediolanie i nie ma potrzeby patrzeć na ceny.
Zresztą nowa celebrytka od razu wyjaśnia widzom, że nie jest z ich świata i chwali się, że dla niej 900 złotych to "mało pieniążków":
900 złotych na zakupy to nie jest dużo pieniążków - wyjaśnia w Fakcie. Nawet jeśli zakupy robimy w sieciówkach.
Żona Artura nie ukrywa, że na siebie wydaje znacznie więcej. Sama jej torebka od Hermesa kosztuje 47 tysięcy złotych! Do zdjęć pozuje także w butach od Yves Saint Laurenta za 4,2 tysiąca oraz kurtce Balmain za 6 tysięcy.
Czy dzięki temu wygląda na kobietę z klasą?
Moja słabość? Buty! I to wszystko przez Artura. Zawsze jak popełnię jakiś błąd zakupowy i stwierdzę, że żałuję, bo jednak to mi się nie podoba, albo wydałam za dużo pieniędzy, to wina Artura - kokietuje w tabloidzie Sara. Przez Artura czasem wydam ten majątek. Mówi mi: "Weź to, to jest śliczne, będziesz w tym wyglądała super". Oczywiście na ten moment uważam, że to mi jest potrzebne, a potem w domu bywa różnie. Każda kobieta marzy o takim mężu. Naprawdę mam cudownego męża, godnego podziwu. Panie mają mi czego zazdrościć.
Zazdrościcie?