Joanna Liszowska była promowana przez telewizje jako sympatyczna aktorka, której sława i miliony na koncie nie przewróciły w głowie. Wszystko popsuł wypadek spowodowany po pijaku o 10 rano. Joanna L. ostro zabalowała poprzedniego dnia. Sama twierdzi, że wypiła tylko "wino do kolacji". Jej mąż zaś - że w ogóle nie wiedziała, że jest pijana. Kasia Skrzynecka broni jej, przekonując, że "90% z nas" jeździło po pijaku "setki razy".
Liszowskiej grozi do 2 lat więzienia i utrata prawa jazdy na 10 lat. Grozi jej też utrata kontraktów reklamych, na których zarabia miliony. Nic dziwnego, że jej mąż-milioner chce zainwsetować pieniądze w ratowanie jej wizerunku.
Wzbudzanie współczucia już się zaczęło. Znajomy celebrytki wyznaje, że gwiazda kiepsko spała po wypadku i spotkaniu z policją. Podobno bała się powiedzieć o wypadku mężowi:
Nie spała całą noc, była strzępkiem nerwów - mówi w Na żywo. Spodziewała się wyrzutów, bo nadużyła jego zaufania. Musiała przyznać, że wypiła za dużo, narażając na szwank swoje życie i dobre imię.
Martwiła się niepotrebnie. Ola Serneke wykazał się wyrozumiałością. Uwierzył zapewnieniom żony, że "nie wiedziała, że jest pijana".
Pytał, czy na pewno nic jej się nie stało. Zaproponował, że wynajmie najlepszego adwokata i zapłaci agencji PR za ratowanie jej medialnego wizerunku - relacjonuje znajoma celebrytki. Gdy tylko będzie mógł, przyjedzie, by ją pocieszyć. Zażartował, że zainstaluje jej w aucie alkomat.
To akurat na razie zbędny wydatek. Po odebraniu Joannie prawa jazdy nie będzie mogła prowadzić ani w Polsce, ani na terenie Szwecji.