Gerard Depardieu w styczniu ubiegłego roku został Rosjaninem: akt obywatelstwa nadal mu jego serdeczny kolega, Władimir Putin, który przy każdej możliwej okazji podkreśla zasługi aktora dla rosyjskiej kinematografii. Oficjalnym powodem, dla którego Depardieu uciekł do Rosji miały być wysokie podatki, które chciano nałożyć na jego gigantyczny majątek. Oprócz tego Depardieu chciał uniknąć rodzimego wymiaru sprawiedliwości, który chciał sądzić go za jazdę po pijaku. Groziło mu za to dwa lata więzienia i grzywna w wysokości 4,5 tysiąca euro. W 2011 roku Depardieu stał się bohaterem kolejnego skandalu: pijany wywołał awanturę na pokładzie samolotu i... oddał mocz między fotele. Teraz znalazł schronienie w Rosji. Może tam pić i jeździć samochodem do woli.
W nowym wywiadzie dla francuskiego czasopisma Sofilm gwiazdor pochwalił się swoją rewelacyjną kondycją i tolerancją na alkohol. Stwierdził, że wypija do 14 butelek alkoholu dziennie (!) i... "nigdy nie jest pijany". Powątpiewają w to francuscy komentatorzy, którzy dopatrują się w tym wyznaniu wysokiego stadium alkoholizmu. Depardieu zaczyna swój dzień od "lekkich trunków" takich jak wino i szampan, a do kolacji pije whisky i wódkę.
W ubiegłym roku córka aktora, Julie Depardieu, stwierdziła w jednym z wywiadów, że jej ojciec pożyje jeszcze maksymalnie do 2018 roku.