Dziś rano w warszawskim biurze Platformy Obywatelskiej doszło do groźnego incydentu. Zamaskowany mężczyzna wszedł do recepcji i zaatakował gazem pieprzowym pracującą tam kobietę. Inni pracownicy biura szybko obezwładnili go i wezwali policję. Jego ofierze nie stało się nic poważnego, jednak na wszelki wypadek została przewieziona do szpitala.
Okazało się, że mężczyzna to 32-letni mieszkaniec Torunia, obecnie bez stałego zameldowania. Jak sam wyznał, "chciał zaatakować kogoś z PO".
Powiedział nam, że nie chciał nikogo skrzywdzić, ale chciał, żeby było o nim głośno - mówi oficer z komendy w Śródmieściu w rozmowie z Gazetą Wyborczą.
Policja sprawdza obecnie, czy zatrzymany jest odpowiedzialny również za atak na... Kubę Wojewódzkiego, do którego doszło październiku ubiegłego roku. Gwiazdor nazwał się wtedy "męczennikiem" w walce o rzekomą wolność słowa, twierdząc, że "brunatny terrorysta" oblał go kwasem. Złośliwi twierdzili, że były to fekalia. Kuba nie chciał współpracować z policją i mimo początkowego oburzenia, przestał to komentować. Sprawa do dziś jest niejasna.
Przyznał się do tego, że przed rokiem zaatakował Kubę Wojewódzkiego pod siedzibą stacji radiowej, w której wówczas pracował ten dziennikarz - tłumaczy informator GW. Nie mamy pewności, czy rzeczywiście to zrobił, czy tylko chce zaistnieć.
32-latek przebywa obecnie w policyjnej celi, a o jego dalszych losach zadecyduje jutro prokurator.