Talent do podrywania piłkarzy i robienia zakupów pozwolił Sarze Mannei, po mężu Boruc, na zaistnienie w show biznesie. Żona jednego z niegdyś najlepszych polskich bramkarzy prowadzi program Shopping Queen w Polsat Cafe, dzięki któremu dowiedziała się, że stworzenie stylizacji za 900 złotych jest możliwe. Zobacz: Boruc: "Podziwiam uczestniczki, że potrafią się ubrać za 900 zł!"
Celebrytka lubi chwalić się swoim światowym życiem i niespecjalnie przepada za Polską i Polakami. Narzekała już na "falę nienawiści", teraz wyznaje, że nie rozumie, dlaczego jej mąż chce wrócić do kraju:
Artur jak najbardziej chce wrócić do Polski. Jest bardzo propolski, ciągnie go tutaj, ale ja tego nie podzielam i nie rozumiem - mówi w tygodniku Gwiazdy. Dodaje, że nie podoba jej się, że Polacy krytykują ludzi sukcesu, takich jak ona: Nie chcę generalizować, ale z moich obserwacji wynika, że Polakom łatwo przychodzi krytyka. Mniej też mają pozytywnego podejścia do życia, do którego się przyzwyczaiłam, mieszkając za granicą, we Włoszech czy Anglii. Tam jest lepsza energia. Polacy mają skłonności do dołowania i narzekania. Za to właśnie Polski nie lubię. Owszem, chętnie odwiedzam rodzinne strony, rodzinę. Ale niekoniecznie chcę przesiąkać polskim podejściem do życia.
Mimo to chce być oczywiście gwiazdą w Polsce i zarabiać tu pieniądze_._
Boruc wyznaje, że lubi pracę na planie Shopping Queen, chociaż nie należy ona do lekkich. Przypomnijmy, że mówimy o robieniu zakupów przed kamerami:
To przyjemna, ale też, muszę przyznać, ciężka praca. Dni zdjęciowe są znacznie dłuższe niż standardowe dni w pracy. Choć dzięki przerwom między nagraniami mam też czas na regenerację - tłumaczy. Zapewnia również, że gdyby pojawiła się propozycja poprowadzenia kolejnego sezonu Shopping Queen, z pewnością ją przyjmie: Myślę jednak, że jeśli będzie druga edycja "Shopping Queen", to byłabym skłonna ją poprowadzić.