Na początku września matka Dariusza K. zapewniła w Super Expressie, że jej syn wysłał do rodziny Ewy J. list z przeprosinami. Miał w nim wyrazić skruchę za to, że, znajdując się pod wpływem kokainy, zabił na pasach przechodzącą na zielonym świetle kobietę wracającą z niedzielnej wizyty u córki i wnuków. Zobacz: Matka Dariusza K: "Mój syn PRZEPROSIŁ ZA WYPADEK!"
W dzisiejszym tabloidzie wdowiec potwierdza, że otrzymał takie pismo.
Napisał, że mnie przeprasza, że mu przykro... Każdemu byłoby przykro - ocenia Tadeusz J. Taki list to ja pisałem do mamy, gdy miałem 10 lat, na kolonii. W tym liście skierował mnie do jakiegoś pana. Że ten pan to mi może pomóc, gdybym miał problemy. Ale ja nie wiem, w czym miałby mi pomóc. Ja nawet ten list wyrzuciłem, po prostu nie zbieram takich rzeczy. Nie jest to dla mnie nic przyjemnego.
Gazeta przytacza fragmenty listu wysłanego przez Dariusza K. z warszawskiego aresztu śledczego. Jak cała korespondencja więzienna, został poddany cenzurze.
Jest mi przykro, że przeze mnie nie żyje Pana żona - napisał celebryta. Przepraszam, że skrzywdziłem Pana i Pana rodzinę. Gdyby miał Pan jakieś kłopoty, proszę skontaktować się z panem [nazwisko zostało zamazane]. Ten mężczyzna chętnie Panu we wszystkim pomoże**.**
Właśnie ten fragment wzbudza najwięcej wątpliwości. Do kogo Dariusz K. kieruje męża Ewy J. i po co?
Jest to dziwne, bo oni mają ewidentny konflikt interesów - komentuje w tabloidzie adwokat Dariusz Wdowczyk. Dla mnie to nie jest standardowe zachowanie.
Jak sugeruje Super Express, może chodzić o próbę wpłynięcia na świadka po to, by potem przed sądem wykazać chęć naprawienia szkody. Taka zresztą miała być linia obrony Dariusza. Przypomnijmy: Dariusz K. zmienia linię obrony? "BĘDZIE BŁAGAŁ O WYBACZENIE"