Ślub George'a Clooneya i Amal Alamuddin to jedynie część ich długiego pobytu we Włoszech. Z tej okazji para wyreżyserowała całą serię wydarzeń ze sobą w roli głównej. Zaczęli od oficjalnego pokazania się na balu charytatywnym w Florencji, który wykorzystali jako okazję do darmowej promocji swojego ślubu na całym świecie. Przypominamy: Clooney: "ŻENIĘ SIĘ 26 września, w Wenecji!"
Tuż przed wydarzeniem charytatywnym 36-letnia Alamuddin trafiła na szczyt listy najgorętszych celebrytek serwisu Your Barrister Boyfriend. Jednak zaraz po głośnym ślubie, założycielka portalu, Natalia Naish, napisała gromiącą krytykę Amal.
Amal czuje się ze swoją nową sławą jak ryba w wodzie. Epatuje "byciem zakochaną" podczas gdy chwali się nogami i zaskakująco krótką sukienką od projektanta - Naish krytykuje nowe celebryckie nawyki prawniczki. Podczas gdy ujawniane są kolejne szczegóły 4-dniowego wesela - całe skrzynki tequili, niekończąca się parada designerskich sukienek Amal, tłumy wyszczerzonych celebrytów oraz rachunek na 13 milionów dolarów (43,5 miliona złotych) - to wszystko zaczyna wydawać się lekko nieprzyzwoite i na pokaz. Zwłaszcza w przypadku pary, która utrzymuje, że bardzo dba o prywatność.
Dziennikarka zapewnia, że nie krytykuje małżonków za sam fakt wydawania pieniędzy, ale za obłudny styl zabiegania o uwagę i sławę. Zasugerowała też, że Amal próbuje kopiować zachowanie Kim Kardashian.
Mój problem ze ślubem Clooneyów to nie ich przesada jako taka, ale pełne zadowolenia poklepywanie się po plecach, które towarzyszyło wszystkim zalotom i ceremoniom. Pomimo iż George i Amal przeparadowali przez Wenecję na motorówkach, wdzięczyli się na ustawkach z paparazzi niczym współczesna para królewska i sprzedali swoje ślubne zdjęcia do kolorowych magazynów, nie wywołali takich "ochów i achów" jak Kim Kardashian
Myślicie, że czeka nas reality show pt. Clooneyowie?