Dwójka wyemitowała wczoraj ostatni odcinek The Voice of Poland, w którym odbywały się przesłuchania w ciemno. Już w przyszłym tygodniu zobaczymy pierwsze bitwy na ringu między członkami drużyn, stworzonych do tej pory przez jurorów.
Dotychczasowe odcinki były montowane z występów zebranych podczas różnych castingów. Zestawiono je tak, żeby budować napięcie. Na początku sezonu zaprezentowano te przepychanki między jurorami, które mogłyby napędzić plotki i kontrowersje wokół programu i przyciągnąć więcej widzów. Dzięki temu w późniejszych częściach mogliśmy trochę odpocząć od grubiańskich dowcipów czy dziecinnych gonitw - dzisiaj Edyta Górniak przebiegła się utulić uczestniczkę zaledwie raz!
Na zakończenie przesłuchań zaprezentowano największą porcję nieudanych przesłuchań: aż pięć. Rockowy Daniel Grzybek zmienił swój ulubiony repertuar i poległ mierząc się z Pod Papugami Czesława Niemena. Jurorzy docenili jego głęboki, radiowy głos. Marek Piekarczyk ujął to mniej delikatnie: On powinien w seks telefonie pracować!
Wśród osób, które odpadły był także Mikołaj Król, którego Kammel okrzyknął "królem jaszczurów" i "królem dżungli", a na końcu zalecił więcej pokory. To kolejny raz, kiedy w programie robi się żarty z nazwisk uczestników.
Występ Igi Kozackiej, który otworzył pierwszy z odcinków był początkowo przez wszystkich krytykowany za niedociągnięcia. Wokalistka jednak się rozkręciła i dostała aż trzy głosy. Tyle samo otrzymała Justyna Zuba, która przed wejściem na scenę przyznała, że niewiele ćwiczyła. Na szczęście jej głos i wrodzony talent zapewniły jej miejsce w programie. Piekarczyk pochwalił się, że zainspirowany jej śpiewem narysował "aniołka z cieniem z tyłu" i kwiatkiem zamiast mikrofonu.
Emocjonujący występ dał Alan Cyprysiak, który zaśpiewał mając zapalenie gardła. Na szczęście udało mu się zamaskować nieczystości jako element utworu, co docenili Edyta z Markiem. Górniak przekonała 21-latka do swojej drużyny zapewniając, że nauczy go radzić sobie z takimi sytuacjami:
Mnie bakterie też lubią i ja mam na nie sposoby. Nie tylko na dziennikarzy, bakterie też - zapewniła piosenkarka.
Dwa interesujące głosy przeszły do dalszej części programu dzięki Piekarczykowi. Wytypował on Karolinę Wojdat, która wykonała później utwór własnego autorstwa. Zachwycona nią Górniak pluła sobie w brodę, że też jej nie wybrała:
No i nie odwróciłam się. I jak to się nazywa?! Głupek! - oceniła siebie nazbyt surowo.
Drugim trafionym strzałem Marka była Monika Lewczuk, która debiutowała już muzycznie jako Monikah, a w 2011 roku zdobyła tytuł Miss Supranational. Niestety, podczas sesji ocen komentowano właściwie już tylko jej wygląd, co pokazuje, że przesłuchania w ciemno nie są wcale złym pomysłem.
Dwie osoby zyskały głosy wszystkich jurorów. Natalia Bajak bezbłędnie wykonała You Got The Love Cacilii Stallone, zaś Agnieszka Twardowska urzekła wzruszającym wykonaniem Stay With Me Sama Smitha. Po wystąpieniu tej drugiej Steczkowska i Górniak odegrały scenkę siostrzanej miłości, ale kiedy Agnieszka wybrała Justynę, ta wstała i zaczęła triumfalnie bujać biustem.
Żeby nie było za słodko, po bardzo udanym i energetycznym wystąpieniu Weroniki Bochat z utworem What a Feeling Irene Cary, Górniak znowu powiedziała coś dziwnego. Rywalizowała wtedy z Markiem o względy wokalistki.
A gdzie w tobie wilk czy tam ogier? - zapytała Piekarczyka, znów mając leśne skojarzenia.
Z krakowska: "czasnąć grzyba" - bez powodu skomentował wysiłki jurorów Kammel.
Niestety, na backstage'u było bez zmian. Pomimo desperackich okrzyków i słodkich komentarzy Magdy Mielcarz i Kammela, panowała tam drętwa atmosfera osiedlowej świetlicy. W tych odcinkach jurorzy udowodnili jednak, że da się zrobić program nie urażający inteligencji i dobrego smaku widzów... aż tak bardzo.
Będziecie oglądać wokalne pojedynki?