Ambicje prezydenckie Ryszarda Kalisza od dawna nie są tajemnicą. Jak do tej pory jednak trudno było mu się jednak wybić, głównie ze względu na silną pozycję Leszka Millera czy Aleksandra Kwaśniewskiego. Zresztą, to właśnie owe ambicje i nieskrępowane brylowanie w mediach i na pierwszych stronach tabloidów doprowadziło do wyrzucenia Kalisza z Sojuszu Lewicy Demokratycznej w kwietniu zeszłego roku.
Teraz Kalisz, obecnie poseł niezrzeszony i szef stowarzyszenia Dom Wszystkich Polska, nie kryje, że ma ambicje na najwyższy urząd. Planuje wystartować w przyszłorocznych wyborach prezydenckich, z ramienia bliżej nieokreślonej "zjednoczonej lewicy". Jak donosi Wprost, Kalisz chciałby przede wszystkim uzyskać poparcie SLD.
Ryszard Kalisz jest przekonany, że mógłby uzyskać poparcie SLD i startować w nadchodzących wyborach prezydenckich - informuje tygodnik. Jako kandydata miałaby go zgłosić koalicja zjednoczonej lewicy. Polityk liczy na poparcie nie tylko Leszka Millera, ale i Janusza Palikota.
Poseł przekonany jest o swoich dużych szansach i poparciu wśród elektoratu: Mam predyspozycje do prezydentury - twierdził w ubiegłym roku.
Największy problem Kalisz może mieć jednak ze pogodzeniem swoich kolegów - polska lewica jest podzielona jak nigdy, targają nią konflikty, medialne spory oraz ogromne, personalne ambicje. Palikot stracił w ubiegłym tygodniu 15 posłów i udzielił poparcia rządowi Ewy Kopacz, co nie spodobało się z kolei Millerowi.
Dla Kalisza byłaby to też szansa na zwiększenie zarobków. Może wtedy jego koledzy nie patrzyliby już na niego "z politowaniem". Zobacz: "Zarabiam 9 tysięcy miesięcznie, patrzą na mnie z politowaniem!"