Niedawno pisaliśmy, że Britney Spears nie jest mile widziana w hollywoodzkim hotelu Four Seasons, który traktowała jak drugi dom. Kiedy ostatnio pojawiła się przed bramą, nie została nawet wpuszczona na parking. Teraz dziennikarze odkryli, dlaczego została umieszczona na czarnej liście. Okazuje się, że doprowadził do tego jeden z gości hotelu, rozdrażniony jej powtarzającymi się wybrykami.
Britney miała w Four Seasons "własny" apartament. Piętro niżej mieszkał zamożny i wpływowy mężczyzna, który również niemal stale nocował w hotelu. Za zarezerwowany pokój płacił okrągły milion dolarów rocznie. Świadkowie twierdzą, że gość-milioner zażądał, żeby menedżerowie Four Seasons pozbyli się Britney. Zagroził, że jeśli tego nie zrobią, nigdy więcej nie pojawi się w hotelu:
Britney została ostrzeżona. Zarząd hotelu poinformował ją, że hollywoodzka "gruba ryba" skarżyła się na jej zachowanie. Chodziło o całonocne imprezy i nieiustający hałas. Podobno pijani goście Britney często wrzeszczeli różne głupstwa z balkonu.
Piosenkarka nie skończyła z zabawami i w końcu hotelowy menedżer poprosił ją, żeby spakowała walizki. Spears była urażona i stwierdziła, że nie opuści hotelu:
Britney powiedziała, że zostaje i nie zrobi tego, o co ją poprosili. Menedżer zagroził, że wezwie ochronę. Jeszcze raz kazał jej spakować rzeczy i opuścić pokój. Ochroniarze odprowadzili ją do wyjścia i dopilnowali, by opuściła hotel na dobre.