W The Voice of Poland zakończyły się przesłuchania w ciemno, podczas których jurorzy kompletowali swoje drużyny. Na pierwszy plan zakończonej części wysuwały się nie talenty muzyczne, ale wyreżyserowane docinki jurorów, oraz okazjonalne prawdziwe wpadki. Przodowała w tym Edyta Górniak, która tradycyjnie biegała, chowała się za fotel, częstowała "klówkami", a jury traktowała jak leśną rodzinę.
Przypominamy: Górniak: "Jestem SARNA!"
Edyta Górniak: "Mareczku, gdzie w tobie OGIER?!"
Po skompletowaniu drużyn rozpoczęła się kolejna część zmagań: muzyczne pojedynki. Zmiana konwencji wszystkim wyszła na dobre, bo wreszcie w centrum uwagi byli muzycy i emocje związane z ich występami. Jedyną pamiątką były leśne medytacje i przytulanie drzew, jakie swojej drużynie zafundowała Edyta.
Pierwsza bitwa między Michałem Dutkiewiczem a Dominikiem Dudzikiem była jeszcze rozgrzewką. Choć zdawało się, że o wiele mniej doświadczony Michał nie ma szans, to jego wskazała większość jury oraz prowadząca go Steczkowska. Piosenkarka stworzyła jeszcze tercet Isabelle Mienandi, Sylwii Łyko i Oli Nizio. Ta ostatnia rządziła sceną i przeszła dalej. Jurorzy nie pozwolili jednak odejść Isabelle. Próbowali ją ukraść Edyta i Baron z Tomsonem, ona zaś wybrała Górniak.
Od występu tercetu Steczkowskiej jeszcze bardziej emocjonująca była bitwa między Martą Fedyniszyn a Sandrą Rusin, która na co dzień faktycznie bije się w ringu. Choć piosenkę Bajmu Dziesięć Przykazań śpiewały stojąc do siebie plecami, czuć było prawdziwe zmaganie. Zatriumfowała Sandra, którą przy okazji Justyna zapytała o to, kto określił ją "artystką o niskiej kulturze śpiewania". Okazało się, że kiedyś zrobiła to Kora, o której z kolei Edyta powiedziała, że w porównaniu do Sandry wcale nie jest dobrą wokalistką! Zobacz: Górniak: "Kora nie jest dobrą wokalistką!"
Zespół Edyty reprezentował także duet Alana Cyprysiaka i Marcina Molendowskiego. Wszyscy byli przekonani, że Alan będzie faworytem Górniak dzięki imieniu oraz wysokiemu głosowi. Edyta związała się z uczestnikami emocjonalnie i po ich wykonaniu The Way You Make Me Feel Michaela Jacksona zaczęła płakać.
- Naprawdę was pokochałam - odwlekała ogłoszenie wyboru Edyta, ubrana w bluzkę w serduszka.
- Możecie sobie wybrać serce, którym was pokochała, z piersi, z łokcia... - Tomasz Kammel uznał, że kpina z Edyty rozładuje napięcie.
Ostatecznie celebrytka pozostawiła Marcina jako bardziej przygotowanego do dalszej walki. Na pomoc z "kradzieżą" ruszyli wszyscy pozostali jurorzy, ostatecznie ocalił go Piekarczyk.
Z drużyny Marka również powstały dwa duety. Pierwszy tworzyły Żaneta Łabudzka i Weronika Bochat. Dziewczyny odwiedziła Margaret, autorka covera O mnie się nie martw, który wykonały. Choć Bochat rockowym stylem była bliższa trenerowi, to Żaneta przeszła dalej - i to pomimo krytyki, jakiej jej nie oszczędził. Bardzo rockowe wystąpienie miały także Magda Paradziej z Beatą Just, ale znów wybór Piekarczyka nie był motywowany solidarnością stylów i wybrał Magdę.
Baron i Tomson wystawili duet oraz tercet. Pierwszy stworzyli Łukasz Szczepanik i Maciek Zieliński. Baron ogłosił zwycięstwo słowami: No to Robin Hoodzie, lecisz z nami i żaden z uczestników nie wiedział, o którego chodzi. Okazało się, że o Maćka, ale Łukasz i tak został w programie, skradziony przez Justynę. Tercet zaś stworzyły Aga Szewczyk, Justyna Zuba i Damian Michalski. W ich interpretacji Help! The Beatles to Damian okazał się najlepszy.
Podczas programu główną konferansjerkę prowadził Kammel, zaś Magda Mielcarz i Maciek Musiał opiekowali się za kulisami przyjaciółmi i rodziną występujących wokalistów. W porównaniu z całkiem wyluzowanym Musiałem Mielcarz wypadła drętwo i niezręcznie. Ubrana była w pasiasty sweter i jakby mini wyglądającą jak z lateksu, odsłaniającą gołe nogi. Wyglądała na zmarzniętą i nie wiedziała co robić z dłońmi: splatała je na piersi albo zaczepiała o sukienkę. Unikała kontaktu ze skrępowanymi tym kibicami, a komentarze rzucała do ekranu.
Jak Wam się podobały pojedynki?