Katarzyna Waśniewska została wczoraj skazana na 25 lat pozbawienia wolności za zabicie swojej córki Madzi. Sąd Apelacyjny w Katowicach podtrzymał wyrok sprzed roku, kiedy to Katowicki Sąd Okręgowy uznał, że Waśniewska w styczniu 2012 roku udusiła własne dziecko. Wyrok jest prawomocny i oznacza, że od tej pory można używać pełnego imienia i nazwiska Waśniewskiej. Sąd zdecydował także, że dzieciobójczyni może ubiegać się o powrót na wolność dopiero po upływie 20 lat.
Wyrok nie zadowolił najwyraźniej obrońcy Waśniewskiej, mecenasa Arkadiusza Ludwiczka, który zapowiedział, że rozważa... kasację do Sądu Najwyższego.
Na pewno cele, które sobie założyliśmy, nie zostały osiągnięte. Wyrok jest prawomocny i wykonalny. Jako obrońca i obywatel, ja i moja klientka, musimy szanować obowiązujące prawo - powiedział po zakończonej rozprawie. Natomiast myślę, że to nie zamyka polemiki merytorycznej w tej sprawie, bo jak sąd nas uprzedził, przysługuje nam jeszcze jeden środek, mianowicie kasacja.
Prawnikowi chodzi najprawdopodobniej o to, że proces miał charakter poszlakowy, co oznacza, że odpowiednie dowody i zeznania utworzyły ciąg zdarzeń tak poważnie obciążający Waśniewską, że niemożliwe było jej uniewinnienie. Jak podkreślała sędzia Bożena Summer-Brason kluczowe były pamiętniki dzieciobójczyni, w których przeczytano, że nie chciała mieć dziecka. Na kilka dni przed dokonaniem zbrodni Waśniewska sprawdzała w Internecie, w jaki sposób można uśmiercić niemowlę oraz ile kosztuje jego pochówek.
Sprawa Waśniewskiej toczyła się przed sądami od lutego 2013 roku. Powodem pierwszego odwołania był młody wiek oskarżonej (w chwili zbrodni miała zaledwie 21 lat) oraz fakt, że wcześniej nie była karana.
Czy tym razem będzie podobnie?