Kiedyś blogerki modowe pokazywały Polkom, ja ubrać się stylowo i niedrogo, częstokroć dając drugie życie ubraniom sprzed lat lub wyszukując oryginalne rzeczy w ciucholandach. Odkąd producenci drogich marek zaczęli je wykorzystywać do bezpłatnej reklamy za "dary", już nie wypada się ubierać w coś z drugiej ręki. Ostatnio Sara Boruc pochwaliła się, że czuje się lepsza od innych, bo ubiera się za pieniądze męża w wyłącznie nowe ubrania. Zobacz: Boruc o celebrytkach: "Jestem fajniejsza, bo ubieram się za PIENIĄDZE MĘŻA!"
Ostatnio marka Wittchen, kojarzona z luksusową skórzaną galanterią, postanowiła wystawić na próbę nerwy szafiarek, które - jak Sara - uważają, że 900 złotych "to mało pieniążków". Firma wypuściła w sieci Lidl serię torebek z włoskiej skóry po bardzo obniżonych cenach.
Efekty przeszły najśmielsze oczekiwania producenta. Klientki umawiały się przez internet na szturm zaraz po otworzeniu sklepów. Nagrania z wyścigów i przepychanek pojawiły się nawet na portalach z newsami. Najbardziej zszokowane są jednak szafiarki, dla których jest to zszarganie marki toreb, a także obnażenie braku sensu w przepłacaniu za metki.
Jedna ze zrozpaczonych blogerek, Disa, cierpi, że jej luksusowe torebki od tej pory niczym się nie różnią od tych za "nędzne 250 złotych".
Masz torebki Wittchena ze sklepu? Jesteś frajerem! - napisała na blogu. Pewnie nie powinnam pisać, że czuję się oszukana, ale wyobraźcie sobie, że Waszą ulubioną markę nagle rzucają do kosza w Lidlu... nagle człowiek zaczyna żałować każdej wydanej złotówki. No cóż, gratuluję degradacji i życzę powodzenia w łapaniu klientów na torebki za 500 zł czy 900 zł, gdy w świadomości są te Lidlowe za 250 zł nędznie rzucone jak ziemniaki.
Od tej pory swoje "zbyt tanie" torebki traktuje jako worki na ziemniaki.
Jakiś czas temu przyłapałam się na tym, że wzięłam skórzaną (tania nie była) torebkę Wittchena do warzywniaka i wsypałam do niej luzem ziemniaki.
Właśnie stracili klientkę - wtóruje jej inna blogerka. Nie chcę nosić czegoś, o co bili się ludzie w Lidlu, co poszło na handelek, co kosztowało 249 zł. Bo wychodzę na taką właśnie osobę!
Współczujemy.