Przemek Saleta dokonuje podsumowania swoich ostatnich przeżyć. Na łamach Super Expressu dziękuje ludziom, którzy przyczynili się do tego, że jego córeczka ma szanse na wyzdrowienie, a on sam ciągle znajduje się wśród żywych:
Nabrałem wiary w ludzi, nawet nieznajomych, którzy życzyli mi powrotu do zdrowia, modlili się za mnie. Uwierzyłem też w naszą służbę zdrowia. Wszystkim im dziękuję.
Bokser twierdzi, że jest teraz najszczęśliwszym człowiekiem na świecie: Pomogłem ukochanej córce, przeszedłem dramatyczną sytuację razem z najważniejszą dla mnie kobietą.
Wydarzenia ostatnich dni ugruntowały go w przekonaniu, że spotkał wreszcie kobietę swojego życia: Kiedy byłem w śpiączce, lekarze powiedzieli Ewie, że szanse są pół na pół. Ale ona się nie poddała. Cały czas była przy mnie, mówiła do mnie. A ja, chociaż nieprzytomny, reagowałem na jej głos. Już wiem, że znalazłem kobietę swojego życia, taką na dobre i na złe.
Ewa Wiertel nie znajdzie jednak pierścionka zaręczynowego pod choinką. Choćby dlatego, że jak umówiła się cała rodzina tzn. była żona Przemka, Ewa Pacuła, jej narzeczony Marcin, córeczka Nicole oraz Przemek i jego narzeczona, w tym roku nie będzie prezentów.
Tak się umówiliśmy po tej historii z powikłaniami. Powiem wam, kiedy się oświadczę - zapowiada bokser. Teraz będę siedział przy świątecznym stole z osobami, które są dla mnie najważniejsze na świecie. Wiedziałem, że mam dla kogo żyć, że warto się obudzić.