Zmarła przed dwoma tygodniami Anna Przybylska debiutowała w młodym wieku - w 1997 roku poszła na casting do filmu Ciemna strona Wenus Radosława Piwowarskiego, gdzie zagrała rolę Suczki. Rok później zaczęła się jej przygoda z serialem Złotopolscy, gdzie przez 10 lat wcielała się w postać Marylki, roztrzepanej i uroczej policjantki z warszawskiego Dworca Centralnego.
W najnowszym Fleszu znalazł się wywiad z trzema kobietami, które znały Przybylską i z nią współpracowały. To Małgorzata Rudowska, pierwsza i jedyna menedżerka aktorki, stylistka Anna Męczyńska oraz pracująca w branży filmowej Anna Wróblewska.
Pierwsze spotkanie Rudowskiej i Przybylskiej miało miejsce w 1996 roku, tuż po zdaniu przez młodziutką gwiazdę - wówczas jeszcze zwykłą nastolatkę - matury w gdyńskim IX LO. Chciała dostać się agencji dla hostess i modelek.
To był błysk! Weszła opalona, z orzechowymi oczami, rozjaśnionymi słońcem włosami. Pierwsze skojarzenie - biała Naomi Campbell. Niesamowita. Pomyślałam: "Zrobi karierę" - wspomina Rudowska. Miała kompleksy, jak każda z nas. Marzyła o tym, aby mieć umięśnione łydki jak sportowiec. Potrafiła podziwiać inne kobiety, zachwycać się kimś, mówić: "Pięknie wyglądasz". Nie traktowała kobiet jak rywalek.
Podobne wrażenie zrobiła również na Męczyńskiej: Wyraz niewinnej buzi ze zmysłowymi ustami w połączeniu z lekko zachrypniętym głosem dawał niesamowitą zbitkę. Była sexy, choć nie zdawała sobie z tego prawy.
Rudowska mówiła też o tym, co chętnie sama Przybylska podkreślała w wywiadach: najpierw była matką, później dopiero aktorką. Mówiła, że teraz, kiedy Jarek skończył karierę, to on będzie zajmował się domem, a ona będzie pracować - wspomina. Ale nie wierzyłam, że tak ustąpi pola. Prędzej zostałaby wspaniałą babcią. Wróblewska dodaje, że miała świetny kontakt z trójką swoich dzieci, 12-letnią Oliwią, 9-letnim Szymonem i 3-letnim Janem. Była dnia nich autorytetem i jednocześnie kumpelą. Trudno to połączyć. Ale jej się udało. Uważała, że dzieci trzeba mieć wcześnie, bo wtedy kobieta ma więcej siły, żeby je wychować.
Ciekawą jest również informacja o niemal obsesyjnym zamiłowaniu gwiazdy do porządku. Zawstydzała nim swoje koleżanki. Uwielbiała sterylną czystość i ogarniała dom w niebywałym tempie. Nie mogła patrzeć na mój bałagan i regularnie zmywała mi naczynia. Kiedyś otworzyła drzwi moim znajomym, którzy wpadli niespodziewanie z wizytą, z mopem w ręku. Ich miny? Bezcenne! - wspomina Wróblewska. Kiedy ogłosili casting do programu "Perfekcyjna Pani Domu" śmiałyśmy się, że byłaby idealną kandydatką... - dodaje Rudowska.
Pod koniec życia Przybylska skupiła się na kilku projektach: filmach Sęp i Bilet na księżyc oraz występom w kilku reklamach. Trwały prace nad napisanym specjalnie dla niej komediowym monodramem w reżyserii Krzysztofa Jaroszyńskiego, w planach była również nowa komedia Piwowarskiego z jej udziałem.