W październiku 2012 roku cały świat śledził udaną próbę pobicia rekordu najwyższego lotu załogowego balonem, najwyższego skoku spadochronowego oraz największej prędkości swobodnego lotu, którego dokonał Austriak Felix Baumgartner. Przedsięwzięcie było przede wszystkim wielkim wydarzeniem medialnym i reklamą Red Bulla. Felix wykonał skok z wysokości około 39 kilometrów, spadał swobodnie przez 4 minuty i 22 sekundy, pokonując prędkość dźwięku. Wylądował ze spadochronem po 9 minutach i 3 sekundach, w okolicy miasteczka Rosswell w stanie Nowy Meksyk. Przypomnijmy: Felix SPADA NA ZIEMIĘ! Tak nim kręciło!
Tymczasem właśnie okazało się, że niejaki Alan Eustace, wicedyrektor działu wiedzy i badań naukowych w koncernie Google, pobił wczoraj rekord Baumgartnera... Bez sponsorów, rozgłosu i transmisji na cały świat. Eustace ma 59 lat, prywatnie jest fanem skoków spadochronowych i sportów ekstremalnych, a do skoku przygotowywał się od trzech lat. Chciał spełnić swoje marzenie i pobić rekord świata przed emeryturą.
Wystartował - również z Roswell - w balonie helowym w którym po dwóch godzinach wzniósł się na wysokość ponad 41 kilometrów - o dwa kilometry wyżej, niż Austriak - po czym skoczył w specjalnym kombinezonie. Spadając przez 15 minut (z czego pierwsze 5 w spadku swobodnym, bez rozłożonego spadochronu) osiągnął prędkość 1322 kilometry na godzinę, pokonując barierę dźwięku. Wylądował ponad 100 kilometrów od miejsca, z którego startował.
To była ostra jazda! Było niesamowicie! - mówił po skoku Eustace. Mogłem podziwiać czerń kosmosu i widzieć kolejne warstwy atmosfery.
Za wszystko zapłacił sam. Co więcej, odmówił własnemu pracodawcy sfinansowania całego pomysłu... Google zaoferowało mu bowiem patronat i sponsorowanie skoku oraz przygotowań. Eustace chciał jednak uniknąć rozgłosu. Specjaliści podkreślają, że jego wyczyn należy do wyjątkowo ryzykownych.
Zobaczcie wideo: