Od kilku dni media żyją tragedią, jaka rozegrała się w jednej z katowickich kamienic. Na skutek wybuchu gazu trzykondygnacyjny budynek zawalił się, a pod jego gruzami zginęło małżeństwo dziennikarzy: Dariusz Kmiecik i Barbara Frosztęga-Kmiecik. W tragedii zginęło też ich dwuletnie dziecko.
W piątek Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji złożyła do Prezydenta Bornisława Komorowskiego wniosek o odznaczenie dziennikarzy Złotymi Krzyżami Zasługi. Krzyże to odznaczenia nadawane osobom, które w szczególny sposób zasłużyły się państwu lub jego obywatelom. Mogą być też przyznawane za działalność publiczną, charytatywną oraz niesienie pomocy innym.
Decyzja o nadaniu parze dziennikarzy Krzyży Zasługi nie spodobała się Andrzejowi Saramonowiczowi, który zauważył, że odznaczenie nie odpowiada zasługom, jakie małżeństwo poniosło w służbie dla kraju:
Rany boskie, gdzie ja żyję?! To jakaś paranoja - napisał na swoim profilu. Ci nieszczęśnicy nie zginęli w tej - jak słusznie podkreśla sama Kancelaria Prezydenta - katastrofie budowlanej jako dziennikarze podczas pełnienia obowiązków służbowych, tylko jako śpiący lokatorzy. Jeśli za to Polska daje Złote Krzyże Zasługi, to srebrne powinni dostać ci, którzy zostali w tej katastrofie ranni, a brązowe - mieszkańcy okolicznych domów, którym pękły szyby w oknach.
Proszę wybaczyć sarkazm, ale kabotynizm ma w Polsce niekończący się festiwal. Mam wrażenie, że działania Kancelarii Prezydenta to jakieś żałosne podlizywanie się cechowi dziennikarskiemu.