Anna Czartoryska lubi podkreślać, że arystokratyczne pochodzenie jest dla niej uciążliwe, zaś nazywanie jej "księżniczką" - krępujące. Aktorka zadbała już o swoją przyszłość - została żoną syna jednego z najbogatszych Polaków. Halina Mlynkova szykuje się z kolei do ślubu na 700 osób za pół miliona złotych z zamożnym czeskim producentem muzycznym. Sukni ślubnej szuka w Londynie. Jak jednak wytyka im Joanna Horodyńska, bogactwo nie ma ich przypadku zbyt wiele wspólnego z dobrym gustem.
Była modelka skrytykowała stylizację Czartoryskiej z prezentacji marki Guess:
Uwielbiam jej urodę, ale jej styl to niestety taki "Faszyn from Raszyn". Spal tę sukienkę. "Da Ya Think I'm Sexy?", a potem "Touch Me". Ten repertuar jest już przebrzmiały, a kiczem z dawnych lat mogą bawić się tylko wariaci mody, dla których nie ma ratunku w świecie normalnie ubranych - ocenia w Party. Ania powinna pójść w ślady Małgosi Sochy. Ma warunki. Może nawet chodzić w czarnych worach, tylko niech porzuci to Las Vegas.
Horodyńskiej nie spodobał się również kostium Mlynkovej:
Makijaż oka salamandry plamistej i blada twarz widoczna nawet w nocy. Kto to zrobił tak pięknej kobiecie? Mam zastrzeżenia do stroju. Dekolty "łezki" powróciły do mody, ale średnio sprawdzają się u kogoś, kto z modą ma nie wiele wspólnego - krytykuje celebrytka. Ale jeśli ta łza już popłynęła, to po co jeszcze ją opakowywać w morką zieleń. Lepszy będzie klasyk, biel albo czerń. Szyja podduszona stójką, a na niej jakby ktoś rozbił butelkę na chodniku. Aaaaa, to boli!