TVN wciąż upycha w Top Model swoje "gwiazdy", przez co naraża się na co najmniej śmieszność. W ubiegłym tygodniu "stylu i dobrych manier" uczyła "uznana stylistka" Zosia Ślotała, co prawdziwe stylistki, niekoniecznie pokazujące się w telewizji, mogło wprawić przed telewizorem w atak czkawki. W tym tygodniu zaś wystąpiła... Kinga Rusin. Sesja zdjęciowa odbyła się w, jak określiła to Kinga, "najsłynniejszej stadninie koni w Polsce", czyli w Gałkowie, u jej przyjaciółki i żony Piotra Kraśki, Karoliny Ferenstein-Kraśko. Ona również pojawiła się przed kamerą. Czy Rusin udzieliła uczestnikom jakichś rad, była autorytetem w jakiejś dziedzinie? Nie wiadomo, w każdym razie w programie nic takiego nie zobaczyliśmy.
Prezenterka TVN pojawiła się również na panelu jurorskim, a Dżoana Krupa przedstawiła jako "zaklinaczkę koni"... Podczas oceniania zdjęć było jeszcze zabawniej.
Ten koń jest bardziej męski... - mówił Marcin Tyszka o zdjęciu Mateusza Jarzębiaka "Górala".
To jest klacz - sprostowała Rusin.
To ta klacz jest bardziej męska! Bezkształtna ameba! - grzmiał fotograf.
Wszyscy chwali za to Martę Sędzicką, która na sesji finałowej poradziła sobie świetnie, jednak dość kiepsko zniosła fakt, iż nie była najlepsza, a w konkurencji z fly boardem w ogóle wypadła najgorzej ze wszystkich.
Wyglądasz jak dziewczyna, co ma oko na jakimś facecie, jakiś król zamka, i mówisz: Ty! Będziesz mój! - stwierdziła podekscytowana Joanna.
Ostatecznie na najlepszym zdjęciu znalazł się Michał Baryza, a tuż za nim Osie. Trzecia była Ola Żuraw, a dopiero czwarta - "idealna i ambitna" Marta. Z programem pożegnała się Paulina "Misza" Czumaczenko, która zdążyła zaprezentować swoje umiejętności w tańcu na rurze, jednak zdaniem Marcina Tyszki "miała złe proporcje".
Zgadzacie się?