Od wczoraj Roman Polański przebywa na terenie Polski. Kontrowersyjny reżyser, unikający od lat procesu o gwałt analny na 13-latce przyleciał, by wziąć udział w otwarciu Muzeum Historii Żydów Polski. Reżyser musiał odbyć swoją podróż incognito, bo wciąż wisi nad nim groźba ekstradycji do Stanów Zjednoczonych. Rząd USA zareagował błyskawicznie na wiadomość o podróży Polańskiego i wczoraj wydał pismo z wnioskiem o jego zatrzymanie.
Niestety, polski wymiar sprawiedliwości odmówił współpracy. Wszyscy szukają teraz sposobu, jak pomóc Romanowi w uniknięciu procesu o dwukrotne "szczytowanie w odbycie" dziecka. Polskie służby zasłaniają się względami formalnymi. Okazało się, że pismo nie spełniało wszystkich wymogów, bo zostało sporządzone jedynie w języku angielskim. Stany błyskawicznie naprawiły swój błąd, a prokuratura zaczęła rutynowe działania. Polański złożył już podobno zeznania.
Jak twierdzą dziennikarze Gazety Wyborczej, filmowiec chce jak najszybciej "wyjaśnić swój status w Polsce", czyli zagwarantować sobie nietykalność, bo od kilku miesięcy planuje kręcić u nas nowy film, a groźba ekstradycji znacznie by mu to utrudniła. Ewentualne aresztowanie Polańskiego jeszcze nie znaczy, że od razu trafi za kratki. Wygląda na to, że Polański ma też silne poparcie u polskich władz, które od lat dbają o jego komfort.
Trzeba być ostrożnym przede wszystkim, żeby samego Romana Polańskiego nie narażać na takie sytuacje - stwierdził w rozmowie w TVN24 wiceminister spraw zagranicznych, Rafał Trzaskowski.
Miejmy nadzieję, że Roman za bardzo się nie zestresował. Jest w końcu w środku "rozdygotanym chłopcem". Przypomnijmy: Kutz: "Polański jest w środku rozdygotanym chłopcem!"