Anna Przybylska zmarła 5 października po dwuletniej walce z nowotworem. Chorowała na jedną z najcięższych jego odmian - raka trzustki. Została pochowana 9 października na cmentarzu w Gdyni. Pojawiły się już pomysły dotyczące poświęcenia jej jednej z ulic, a także nakręcenia filmu o jej życiu. Zobacz: Bujakiewicz nakręci film o Przybylskiej?
Tymczasem w tabloidach nie kończą się wspomnienia osób bliskich i dalszych na temat Przybylskiej. Dzisiaj w Super Expressie wypowiada się ksiądz kanonik Bernard Zieliński, proboszcz parafii pw. św. Antoniego Padewskiego w Gdańsku.
Ktoś z jej rodziny poprosił, czy nie mógłbym z nią porozmawiać. Anię poznałem dopiero w jej cierpieniu. Starała się sama z panem Bogiem spotykać, ale kiedy było jej ciężko, najczęściej przed ważnymi wizytami w szpitalu, operacjami w Szwajcarii czy w Ameryce, przyjeżdżała do mnie. O nic nie prosiła, tylko o modlitwę - wspomina ksiądz Zieliński. Mówiliśmy o Janie Pawle II, że tyle cudów uczynił i że trzeba mieć ufność. Mówiłem, że w moim życiu też zdarzały się sytuacje, w których ludzie przygotowani na odejście do dnia dzisiejszego żyją. To może zadecydowało, że spokojnie reagowała na chorobę... Ona bardzo żyła nadzieją... Jej rodzina też ufała, liczyła, że ktoś w jej imieniu może uczynić cud, bo przecież takie zdarzenia bywają. Mówiła, że jest przygotowana na zakończenie życia, ale dodawała, że jej szkoda dzieci. Pocieszała się jednak tym, że ma męża, który będzie się o nie troszczył.
Przypomnijmy, że Jarosław Bieniuk zdecydował właśnie o powrocie do pracy zawodowej, z której zrezygnował w związku z chorobą swojej partnerki. Wrócił do Lechii Gdańsk na stanowisko pełnomocnika zarządu drużyny ds. sportowych.