Życie Mike'a Tysona obfitowało w dramaty. Pięściarz nigdy nie ukrywał swojego uzależnienia od narkotyków i alkoholu oraz zamiłowania do hazardu, które doprowadziło go do bankructwa. W 2009 roku w wyniku nieszczęśliwego wypadku zmarła jego córka, 4-letnia Exodus. Z kolei on sam wyznał w ubiegłym roku, że po latach picia i brania narkotyków stan jego zdrowia jest fatalny. Zobacz: Tyson: "JESTEM NA GRANICY ŚMIERCI! Okłamywałem wszystkich!"
W najnowszym wywiadzie 48-letni Tyson opowiedział o traumatycznym wspomnieniu z dzieciństwa. Jak twierdzi, kiedy miał 8 lat, został porwany i zgwałcony przez obcego mężczyznę. Miało to miejsce na nowojorskim Brooklynie, gdzie się wychował.
Zaczepił mnie na ulicy, zastraszył i porwał - wyznał Tyson na antenie Opie Radio. Wykorzystał mnie, zgwałcił. Nigdy później go nie widziałem. Nie powiedziałem o tym nikomu, po prostu żyłem dalej.
Mimo wszystko sportowiec zapewnia, że wydarzenie to nie odbiło się na jego dorosłym życiu.
Nie myślę o tym cały czas, chociaż wspomnienia czasem wracają - dodaje. Nie czuję zawstydzenia ani zażenowania w związku z tym, co się stało.
Przypomnijmy, że w 1992 roku Tyson został skazany za gwałt na 18-letniej Desiree Washington. Z zasądzonych 6 lat w więzieniu spędził trzy.