Wygląd twarzy Renee Zellweger niepokoił już od ładnych kilku lat, jednak to ostatnie jej publiczne wystąpienie poruszyło media na całym świecie. 45-latka pojawiła się dwa tygodnie temu na imprezie magazynu Elle w Los Angeles i niezbyt przypominała tę kobietę, która wcielała się w kultową dziś postać Bridget Jones. Oczywiście nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że to nie zasługa starzenia się, ale raczej niepogodzenia z tym procesem i zaufania nie temu chirurgowi, co trzeba. Zobacz: Tak zmieniała się twarz Renee Zellweger... (ZDJĘCIA)
Sama Zellweger twierdzi, że nie ingerowała w swój wygląd, jednak jej bliscy są innego zdania. Co więcej, martwią się o stan psychiczny gwiazdy, która coraz gorzej znosi upływający czas.
Ma obsesję na punkcie młodości. Trudno jej zaakceptować fakt, iż nie jest już młodą, gorącą dziewczyną z Hollywood - tłumaczy osoba z otoczenia Zellweger w rozmowie z US Weekly. Nie zdaje sobie sprawy z faktu, że bycie dojrzałą, doświadczoną kobietą również może być jej mocną stroną. Bardzo o siebie dba, je zdrowo, dużo ćwiczy, stara się próbować różnych nowych rzeczy.
Zdaniem lekarzy cytowanych przez magazyn aktorka dokonała kilku poważnych zmian w twarzy: zwęziła nos, podniosła powieki i skórę na czole, żeby jej oczy wyglądały na optycznie większe. Dodatkowo usunięto jej tłuszcz z policzków, a także wstrzyknięto botoks w okolice szczęki, żeby wyglądała delikatniej.
Wyobrażacie ją sobie teraz w roli Bridget Jones? Ponoć ma powstać trzecia część jej przygód...