Kilka dni temu Roman Polański przyleciał do Polski na otwarcie Muzeum Historii Żydów Polskich. Jego wizyta wzbudziła czujność amerykańskich służb, które ścigają reżysera za zgwałcenie analne 13-letniej Samanty Gailey, którego dopuścił się w willi swojego kolegi, Jacka Nicholsona. Rząd amerykański natychmiast wysłał do Polski pismo z wnioskiem o aresztowanie reżysera. Do zatrzymania nie doszło, bo nie spełniało ono podobno wszystkich wymagań formalnych.
Polański jest w Polsce bardzo dobrze chroniony, głównie za sprawą znajomości i układów wśród polityków, którzy od kilku lat dbają o jego komfort przy każdej wizycie.
Sprawą zajął się także tygodnik Wprost, który na okładce umieścił zdjęcie reżysera z domalowaną strużką krwi wypływającą z ust. Zdaniem redakcji Polański "nie musi się już bać" ekstradycji, bo polskie władze od lat działają na jego korzyść i zapewniają mu bezpieczeństwo. Podobno od miesięcy jego znajomi i przyjaciele w rozmowach z Pałacem Prezydenckim negocjowali mu nietykalność...