Sara Boruc żaliła się niedawno na ciężkie życie żony piłkarza. Na szczęście bogata utrzymanka ma przynajmniej taką satysfakcję, że może z wyższością patrzeć na inne celebrytki, które muszą wypożyczać kreacje od projektantów. Jej taki problem nie dotyczy. Nie musi wypożyczać ubrań, bo po prostu kupuje je sobie za pieniądze męża.
Są to raczej kosztowne rzeczy. Jak sama wyznała, miałaby kłopot z ubraniem się za 900 złotych. To jej zdaniem "mało pieniążków".
Moja garderoba jest obszerna - chwali się dziś w tygodniku Twoje Imperium. Nie ze względu na ilość, lecz dlatego, że wieszam je na wieszakach. Przeznaczam na ten cel jeden pokój w domu. Artur też, ale on na mniej ubrań i butów niż ja.
Korzystając z okazji sugeruje delikatnie, że to rezultat trudnego dzieciństwa.
Ciężko u mnie ze wspomnieniami. Nie wiem, czy to choroba, czy mam wybiórczą pamięć. Psycholog mówi, że pamiętam tylko to, co pozytywne - wyznaje Boruc. Pamiętam jedynie to, że mama ubierała mnie tak samo jak moją młodszą o półtora roku siostrę. Często wyglądałyśmy identycznie. W podstawówce chodziłam wciąż w tej samej bluzie.
_
_