W połowie lipca na sopockim "Monciaku" doszło do tragicznego wydarzenia. 32-letni mieszkaniec Redy tuż przed północą wjechał swoją Hondą Civic na sopocki deptak i zaczął rozjeżdżać ludzi. Wjechał aż na molo, gdzie obrócił samochód o 180 stopni. Potrącił w sumie 22 osoby. Poszkodowani z ciężkimi obrażeniami trafili o szpitala. Nie wiadomo, ile osób by ucierpiało, gdyby siłą nie wyciągnięto go z samochodu.
Niestety, wygląda na to, że Michałowi L. nic nie grozi, a na pewno nie więzienie. Postawiono mu zarzuty spowodowana katastrofy w ruchu lądowym, za co mógł trafić za kratki nawet na 10 lat, jednak gdańska prokuratura skierowała właśnie do sądu wniosek o... umorzenie śledztwa. Powodem ma być rzekomo zły stan psychiczny kierowcy, który w chwili popełniania przestępstwa był niepoczytalny.
Osoba niepoczytalna w momencie popełniania przestępstwa nie może być skazana na karę więzienia - wyjaśnia Grażyna Wawryniuk, rzeczniczka prokuratury. Jak stwierdzili biegli, mężczyzna powinien przebywać w izolacji, ponieważ jest możliwość, że ponownie popełni przestępstwo.
Michał L., który rozjechał 22 osoby od kilku lat leczył się na schizofrenię, o czym wiedziała jego rodzina. Bliscy przestępcy mieli także świadomość, że przestał przyjmować leki, bo skarżył się na nadmierną senność.
Mimo "zupełnie wyłączonej poczytalności" i "całkowicie zniesionej zdolności rozumienia i pokierowania swoim postępowaniem" Michał L. przyznał się do stawianych zarzutów. Stwierdził tylko, że nie pamięta dokładnie zdarzenia.