Odkąd podsycanie plotek o romansie Edyty Górniak z Baronem oraz słowne przepychanki między nią a Justyną Steczkowską przestały kogokolwiek poruszać, ciężar grubego dowcipu The Voice of Poland przeszedł na barki prowadzących. Najlepiej w roli mistrza żenującego dowcipu czuje się Tomek Kammel, który swoimi nietrafionymi uwagami zaczął irytować nawet jurorów. Zobacz: Steczkowska kpi z Kammela: "Tomku, zawsze trafisz w sedno..."
Miniony odcinek utrzymany był w podobnym klimacie. Jurorzy wczuli się w swoją rolę i z namaszczeniem wygłaszają przemówienia pełne zachwytów nad talentami uczestników. W ujęciach zza kulis Magda Mielcarz siedzi na karnej skrzynce i wygłasza pozbawionym emocji głosem pochwalne komentarze. Chyba w końcu wzbudziła współczucie towarzyszących jej uczestników, bo zaczęli przejmować na siebie zadanie prowadzenia tej części programu.
Kammel i Maciek Musiał za to przechodzą samych siebie. Robią główną konferansjerkę we dwóch. Ton nadaje Tomek, ale Maciek szybko podchwytuje konwencję wyreżyserowanych docinków i niestosownych uwag. W efekcie Musiał wyśmiał starszego kolegę, że nieustannie ma "urok" prowadzącego _**Randkę w ciemno**_, ten zaś dał chłopakowi ksywkę "Glonojad", bo rzekomo całuje się z kim popadnie. Ha. Ha.
Na szczęście występy były na najwyższym poziomie. Odcinek poświęcony był "nokautom". Każdy z jurorów wybrał po dwie "bezpieczne" osoby ze swojej drużyny, pozostali konkurowali ze sobą w trójosobowych grupach. Z każdej przeszła tylko jedna osoba, w sumie zaś odpadło aż 16 osób! Program otworzył "pojedynek" między Górniak a Baronem i Tomsonem, którzy wykonali Sail zespołu Awonlation. Niestety, występ został mocno skrytykowany przez fanów na kanale YouTube programu.
Edyta była najbardziej charakterystyczną jurorką tego odcinka, gdyż ubrała się w golf w kanarkowym kolorze. Od razu zatrzymała do dalszego etapu Przemka Radziszewskiego i Jurka Grzechnika. Z pierwszej grupy przeszła Iga Kozacka, która wykonała trudny i energetyczny utwór I Want You Back The Jackson 5.
Po drugiej serii wystąpień Górniak, znana z przerywania programu z dziwnych powodów, poprosiła o przerwę. Zamiast dokonać wyboru, zaczęła chodzić i pytać się publiczność o zdanie. W końcu pozostali jurorzy zaczęli ją poganiać i krytykować, że tylko bardziej stresuje uczestników. W końcu "Sarna" doceniła wrażliwość Sandry Rusin, jaka uwidoczniła się w wykonaniu Young And Beautiful Lany Del Rey. Tym samym odpadła Isabelle Mienandi, która od początku zachwycała jurorów, zwłaszcza Barona i Tomsona. Edyta zaś zapewniła najmłodszego uczestnika programu, Marcina Molendowskiego, że na pewno w przyszłości zaśpiewają razem na scenie.
Jako druga wystąpiła drużyna Marka Piekarczyka, który zapewnił nietykalność Żanecie Łabudzkiej i Łukaszowi Szemrajowi. Nad pierwszą grupą ciążyła klątwa zapomnianych tekstów. Najbardziej myliła się Karolina Wojdat, która śpiewała na ściśniętym ze stresu gardle. Choć Tomek Friedrich także się pogubił, przeszedł dalej za zaśpiewanie Have You Ever Seen the Rain Roda Stewarda. W drugiej serii bezkonkurencyjna była Magda Paradziej, która zaśpiewała gospelowo Something's Got a Hold on Me Etty James.
Zespoły Barona i Tomsona były najmocniejsze w całym programie. Na początek zapewnili miejsce w kolejnym odcinku dwóm Nataliom: Lubrano i Podwin. Z pierwszej wybrali Justynę Janik, która "pokazała rock'n'roll" w interpretacji Mamma Knows Best Jessie J. Jednak zanim wystąpiła druga grupa, popis elokwencji dali konferansjerzy.
- W jakiej wieży chciałbyś mieszkać: w wieży radości czy samotności - Kammel zapytał Musiała, nawiązując do tytułu kolejnej piosenki.
- Radości, oczywiście.
- _**A ja w wieży ciśnień**_ - odparł zadowolony z siebie Kammel. O co mu chodziło?
Na szczęście zakłopotanie uczestników szybko ustąpiło zachwytowi, gdyż wystąpiła najlepsza uczestniczka tego odcinka, czyli Sarsa Markiewicz. Jej oryginalne wykonanie Rome Wasn't Built in a Day Morcheeby zachwyciło wszystkich. Edyta zaś pochwaliła ją słowami: Zasługujesz na scenę międzynarodową!.
Justyna Steczkowska, podobnie jak Edyta zatrzymała przy sobie mężczyzn: Karola Dziedzica i Gracjana Kalandyka. W pierwszej serii po świetnych wystąpieniach do kolejnego odcinka wybrała Olę Nizio, która zaśpiewała One and Only Adele. Kammel pożegnał pozostałych uczestników w nieprzyjemny sposób, co znów wytrąciło Steczkowską z równowagi.
- Dla mnie to wy w ogóle nie jesteście żadni przegrani - powiedział tak ironicznie, że dotknął tym osoby, które odpadły.
- Ogarnij się! - krzyknęła zirytowana Justyna. Tomek z tą samą ironią zapewniał, że miał same dobre intencje i nie chciał nikomu sprawić przykrości.
Z drugiej grupy do pojedynków przeszła Agnieszka Twardowska dzięki "impresjonistycznemu" wykonaniu Songbird Evy Cassidy. Tym samym odpadła druga "mocna" kandydatka do części finałowej, czyli Karolina Wojdat.
Drużyny zostały mocno uszczuplone i do kolejnego etapu przeszły najlepsze głosy. Prowadzący zapowiedzieli, że w przyszłym tygodniu odbędą się "lajwy", czyli pojedynki na żywo.
Będziecie oglądać?