To, że w świecie mody panują rygorystyczne i nierealistyczne standardy co do figury modelek, wiadomo od dawna. Niestety, coraz częściej okazuje się, że oczekiwania projektantów przeczą zdrowemu rozsądkowi i wpędzają w kompleksy nawet naprawdę szczupłe kobiety. Teraz wszystkie te, które nie wyglądają na zagłodzone nazywają... "modelkami plus size".
Najnowsze kontrowersje dotyczą kampanii marki Calvin Klein z udziałem 27-letniej Myli Dalbesio. Dziewczyna nosi amerykański rozmiar 10 (brytyjskie 14, co w Polsce przekłada się na spore M). Przedstawiciele firmy chwalą się, że to dowód na ich "otwartość" i nazywają "modelką plus size".
Co więcej, krytycy mody uważają, że Dalbesio jest... za gruba do promowania bielizny. Woleliby pewnie wychudzoną na kość Anję Rubik.
To trochę mylące, bo ja jestem po prostu nieco większa niż inne modelki - tłumaczy Dalbesio. Nie jestem największa w branży, ale to naprawdę onieśmielające. Zaangażowano mnie do tej kampanii nie jako modelkę "plus size", ale jako zwykłą, przeciętną dziewczynę.
Niestety, najwidoczniej podobne tłumaczenia nie przekonują twórców kolekcji bielizny. Mimo że modelki plus size noszą zwykle większe rozmiary (od 12 wzwyż), chwalą się, że Myla reprezentuje "grubsze" kobiety:
Linia Perfectly Fit została stworzona po to, by zaspokoić potrzeby różnych kobiet, także tych plus size - wyjaśnia rzecznik marki. Jesteśmy po to, by zakomunikować, że jesteśmy otwarci i dostępni dla sylwetek o różnych rozmiarach.
Czy naprawdę zasługuje na miano "modelki plus size"...?