Matka Olgi Sipowicz zmarła 44 lata temu, gdy piosenkarka miała zaledwie 19 lat. Mimo że, ze względu na ciężką sytuację materialną i zdrowotną rodziców, 5 lat spędziła w domu dziecka, czuła się z nią bardzo związana. W rozmowie z Tele Tygodniem piosenkarka wyznaje, że czas, który minął od śmierci, matki tylko tę więź umocnił.
Moja tęsknota za matką jest dziś zupełnie inna, bo matka przemieniła się w boginię - ujawnia artystka. Ja się obecnie modlę wyłącznie do niej. Jest moim wszechświatem, drogowskazem, jest wszystkim. Przestałam tęsknić do łez, zapominam. Pozostał wyłącznie jej duch - energia, która jest nieśmiertelna. Teraz odzywa się w szczególnych chwilach, gdy przypominają mi się jej wskazówki, jej uwagi, jaka była mądra. Kiedy mama odeszła, byłam młodą osobą pogrążoną w totalnym chaosie. Bolało mnie, że jej nagle zabrakło.