Minione miesiące nie były udane dla Joanny Liszowskiej. Wszystko zaczęło się 1 września, kiedy aktorka wsiadła rano pijana do swojego luksusowego porsche i staranowała dwa auta. Ponieważ miała szczęście i nikomu nie zrobiła krzywdy, sąd skazał ją tylko na ograniczenie wolności w postaci prac społecznych i 7 tysięcy złotych grzywny. Dla milionerki zarabiającej kilkadziesiąt tysięcy za każdy dzień pracy to śmieszne pieniądze.
Pracami społecznymi też nie musi się przejmować.
Nie musi się spieszyć z odbyciem kary. Ba, może nawet uniknie tych prac społecznych - donosi Super Express. Wystarczy, że wyznaczone hospicjum nie będzie w stanie zorganizować dla niej stanowiska pracy w wyznaczonym przez sąd terminie. Wtedy wystarczy, że wpłaci jakąś kwotę na konto placówki i będzie po karze. A przecież Joasię stać na to, bo jest żoną szwedzkiego milionera Oli Serneke.
Po zakończonej emisji Twoja Twarz Brzmi Znajomo, w którym promowano ją aż do finału, Joanna postanowiła wyjechać razem z córkami z Polski.
Nic dziwnego, że po takich przejściach aktorka woli zaszyć się w Goeteborgu i to tam spędzić święta - pisze tabloid. Co prawda, Boże Narodzenie nie jest w Szwecji aż tak piękne, ale przynajmniej z dala od polskich problemów.
Na szczęście Joanna może liczyć na Kasię Skrzynecką - ona zawsze weźmie w obronę znajomego pijanego kierowcę: Skrzynecka znów broni Joanny: "OBUDZIŁA SIĘ WYSPANA! Czuła się trzeźwo!"