Emitowany w TVP program Rolnik szuka żony szybko zdobył popularność. Od początku budził jednak kontrowersje. Nie spodobał się feministkom, a zwłaszcza Magdalenie Środzie, która zarzuciła uczestnikom, że nie szukają żon tylko robotników do gospodarstwa.
W normalnych warunkach trudno byłoby zrozumieć, dlaczego przed tym seksistowskim programem zasiada kilka milionów widzów. Choć niewątpliwie rolnicy mają problem ze znalezieniem osób do brudnych robót, takich jak: skubanie pierza, sprzątanie, mycie garów. Tradycyjna żona jest do tego najlepsza - skomentowała feministka.
Niestety, tym razem telewizja nie wypełniła swojej misji. Żaden z uczestników nie znalazł żony. Zresztą, jak się okazało, wcale ich nie szukali.
28-letni Paweł Szakiewicz potraktował udział w programie jako element kampanii wyborczej na radnego. Dzięki temu wygrał wybory praktycznie za darmo. 41-letni Adam Kraśko korzysta ze zdobytej popularności i nadal kolekcjonuje oferty.
Mówi, że po programie ma tyle ofert, że głowa go boli i nie wie, co wybrać - ujawnia w rozmowie z Super Expressem sołtys jego wsi.
Kobiety zostały potraktowane jak gadżety - ocenia Magdalena Środa. Podobnego zdania jest Kazimiera Sztuka.
No, co ja mogę powiedzieć o tych panach? Brzydko jest robić coś takiego - komentuje w tabloidzie.
Najbardziej dramatycznie sytuacja rozwinęła się u Grzegorza. Podejrzewa on, że wybrana w programie Ewa rzuciła na niego klątwę.
Kiedy przestałem się do niej odzywać, codziennie coś się działo. Wiozę 20 ton pszenicy na przyczepach, nagle koło odlatuje - żali się w Fakcie. Nagle te dwa nowe ciągniki mi się zepsuły, silników nie można odpalić. Codziennie coś się działo. Nagle dyszel się wygiął.
Z powodu tych oskarżeń narzeczona straciła do niego serce i również ten związek nie przetrwał.