Okazuje się, że cena 169 dolarów, które zapłacili Polacy mieszkający w Chicago za przywilej powitania nowego roku w towarzystwie Joanny Brodzik i Pawła Wilczaka nie zawierała wszystkich atrakcji. Za zrobienie sobie zdjęcia z serialową parą trzeba było dopłacić jeszcze 20 dolarów. Para zarobiła na imprezie 12 tysięcy dolarów, czyli około 30 tysięcy złotych.
Sześćset pięćdziesiąt osób, które przybyły do klubu Lombard na przedmieściach Chicago, przy każdej próbie zbliżenia się do gwiazd wieczoru, natykało się na rosłego ochroniarza, który bronił dostępu do nich. Oni sami - jak donosi Super Express - mieli tylko dwa wyjścia do publiczności w ciągu całej nocy. Zdaniem tabloidu, Brodzik wystroiła się jak "bufetowa na imieniny":
Aby podkreślić swoje krótkie nóżki ubrała krótką, świecącą sukienkę przed kolanko, ozdobioną kwiatkami w krzyczących kolorach. Do tego odblaskowe różowe szpilki i fryzura godna sprzedawczyni ze sklepu mięsnego. Lekko odęte usteczka i ogromne kolczyki, przypominające ozdoby choinkowe, dopełniały całości.
Podzielamy oburzenie, mamy tylko jedno "ale" - jak można napisać w ogólnopolskiej gazecie, że ktoś "ubrał sukienkę"?