Maria Czubaszek została bohaterką okładki nowego numeru Wprost. Można by powiedzieć, że to wydanie świąteczne, bo dziennikarka opowiada o Bożym Narodzeniu, jednak z rozmowy z nią dowiadujemy się, że świąt w zasadzie nie obchodzi.
Ja w ogóle świąt nie obchodzę. U nas nawet stołu nie ma, więc nie ma przy czym usiąść. Piszę, siedząc po turecku. Kiedy ktoś jest głodny, to w lodówce są parówki i coś tam jeszcze. (... ) Barszcz kupuję w kartonie, rybę solę i czasem znajoma z radia robi dla Karolaka sałatkę śledziową, której się brzydzę - wyznaje w wywiadzie i dodaje, że nie jest osobą rodzinną. Cóż, tego domyślić można było się już po słynnych wyznaniach o aborcjach.
Nie jestem rodzinna. Już jako dziecko nie znosiłam świąt. Chciałam się urodzić sierotką Marysią, nikogo nie mieć. Nie cierpię rodziny.
Dlaczego zatem wystąpiła w świątecznej reklamie Empiku, obok Cezarego Pazury i Nergala?
Nie ja tam poszłam, nie prosiłam. Nie wiem, czy błąd zrobili, czy celowo. Mnie to, przepraszam, gówno obchodzi - odpowiada.
Ponadto Czubaszek, regularnie zapraszana do telewizji, zapewnia, że nie z każdym chciałaby dyskutować na wizji.
Z redaktorem Terlikowskim się nie spotkam nigdy. Nie chce mi się z nim rozmawiać - przekonuje. Terlikowski o mnie powiedział, że jestem jak matka Madzi, która zamordowała swoje dziecko. Ta matka Madzi waliła się w brzuch, kiedy była w ciąży, ale nie mogła usunąć, bo pewnie wierząca i chodziła do kościoła. Lepiej, jakby usunęła na początku, niż później mordowała.
_
_